Moje poprzednie artykuły o roku 2012 ukazały się już
dużo wcześniej od zajętego stanowiska przez prof. Pająka. Pierwszy z
nich ukazał się w lutym 2008 roku (artykuł
o roku 2012) - drugi artykuł nawiązywał do filmu 2012 Rolanda
Emmericha - ale również dotyczył tego, że końca świata NIE BĘDZIE w roku
2012 - oto ten arykuł.
19 sierpnia 2010 r. prof. Pająk zajął stanowisko w
sprawie pojawiających się informacji na temat roku 2012. Stanowisko to
jest identyczne jak moje - tj. że końca świata w tym 2012 roku nie
będzie - ja byłem o tym przekonany już w 2007 roku, kiedy zaczął się
największy
"boom" na informację o roku 2012 - niektóre grupy badaczy, niektóre
fundacje zajmujące się badaniem nieznanego początkowo prezentowały
stanowisko przychylne końcowi świata - zresztą na całym świecie podobny
ton przyjmowały różne publikatory (potem zmieniali zdanie). Ja należałem
i należę do tych badaczy, którzy od samego początku, kiedy informacje o
roku 2012 zaczęły się rozprzestrzeniać byli przekonani o tym, że
podgrzewanie atmosfery jest czymś bardzo podobnym, do spotykanych
wcześniej "końców świata". Owszem, przytaczałem słowa Patricka Geryla,
który jest przekonany, że Majowie obliczyli pewien cykl kalendarzowy i
ów cykl skończy się w grudniu 2012 - tym samym kończąc większość życia
na ziemi w wyniku zatrzymania wirowania Ziemi.
Ostrzegałem już właśnie grubo ponad 2 lata
temu, że okres do roku 2012 może być pożywką dla różnych
niebezpiecznych sekt (czyli standardowo: uprawiajcie seks ze swoimi
dzikimi guru, kradnijcie dla nich pieniądze i wyzbywajcie się dla nich
swoich majątków, bo i tak świat się skończy - więc trzeba się zabawić).
Oczywiście wcale nie twierdzę, że Geryl Patrick jest takim guru - z
tego, co wiem to buduje on jakieś mocne domy-schrony w Afryce aby na
krótki czas przed rzekomym końcem świata tam się przenieść z ludźmi,
którzy takie domy sobie zafundują.
Geryl jest przykładem silnej wiary w to, że nie
pomylił się w swoich obliczeniach - przynajmniej nie założył
własnej sekty, tylko faktycznie coś w tej sprawie robi.
Problematyka całej sytuacji polega na kwestii
wiarygodności. Niestety, większość społeczeństwa traktuje takich ludzi
jak Geryl jako tożsamych z "ezoteryką" - a do owej papki "ezoteryki"
ludzie kwalifikują wszystkich o światopoglądzie odmiennym od sztucznie
narzuconego, czyli badaczy zjawisk niewyjaśnionych poprzez astrologów po
badaczy ufo i bioenergoterapeutów - tak się niestety przyjęło w kulturze
pop i nic z tym nie poradzimy. I tu, jak mówi niemieckie powiedzenie
"tkwi pies pogrzebany" - Patrick Geryl będzie katalizatorem
ośmieszenia "kolejnych końców świata" - a przy okazji dostanie się i
takim jak ja i pozostałej, olbrzymiej części społeczeństwa badaczy nie
związanych z żadnym "ruchem 2012".
Dostaniemy baty z jednej strony - bo tacy jak Geryl
będą nagłaśniani szczególnie po styczniu 2012 roku - piramida nacisku
medialnego będzie olbrzymia - z drugiej strony mamy ludzi, którzy
twierdzą, że po 2012 roku nastąpi coś na kształt "duchowego odrodzenia"
- które rzekomo ma nastąpić na Ziemi.
I obydwie strony, tj. ci, którzy gromadzą się wokół
duchowości i mistyki i ci, zgromadzeni wokół fizycznych aspektów roku
2012 (katastrofa) będą zawiedzeni - ale przede wszystkim utracą
wiarygodność w społeczeństwie - co OGROMNIE utrudni popularyzowanie
chociażby geniuszu prof. Pająka - czy owoców pracy innych badaczy.
Wszystko zostało wrzucone do jednego worka - więc po roku 2012 będzie
jeszcze trudniej dotrzeć do społeczeństwa.
|