KIM BYŁEM ?   -   KIM JESTEM ?   -   GDZIE ZMIERZAM ?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z nieba padały żaby!

18.08.2010

>Strona główna>Artykuły

 

Oto film tego niezwykłego zjawiska:


Link do YouTube o żabach: http://www.youtube.com/watch?v=NgAV9PIk9Dk

 

Fenomen padających z nieba żab i ryb znany jest od co najmniej stuleci - był utrwalany na obrazach i w kronikach.

Profesor Pająk w swoich monografiach również wspomina o tym fenomenie. Dzisiaj możemy się przekonać o prawdziwości słów ludzi i kronik.

Na Słowacji i Węgrzech mniej więcej w tym samym czasie nastąpiło to samo zjawisko. Jednak, kiedy tylko dochodzą do głosu "eksperci" i "naukowcy" oraz "racjonaliści" - którzy próbują wytłumaczyć to zjawisko (notabene jest ono niewytłumaczalne na bazie dzisiejszej wiedzy) - w takich momentach wypada się tylko uśmiechnąć, bo ręce już zdążyły opaść.

Najgorsze jest to - że olbrzymia część społeczeństwa bezgranicznie i ślepo ufa takim "naukowcom" - a tandeta ich poglądów i wyjaśnień jest jeszcze bardziej tandetna, niż naprędce sklecony kartonowy domek przez Milicjantów na początku kultowego filmu S. Barei "Miś".

Najpierw więc cytat z tłumaczenia "ekspertów", skąd się owe żabki (i rybki) biorą (trzymać się, będzie śmiesznie).


     

Według ekspertów, za fenomen spadających z nieba zwierząt mogą
 odpowiadać trąby wodne, czyli tworzące się na skutek silnego wiatru małe trąby powietrzne przechodzące nad zbiornikami wodnymi. Są one w stanie wznieść na dużą wysokość niewielkie przedmioty, rośliny lub zwierzęta, np. żaby, pająki lub ryby, które podczas burzy opadają na ziemię.

Sądzi się też, że zwierzęta mogą być przenoszone przez formujące się gęste i rozbudowane pionowo chmury deszczowe cumulonimbus, w których występują silne prądy wznoszące.

 

 

"Racjonaliści" mają często jedną wadę - wymyślają  tak piramidalne bzdury, że sami zaślepieni nienawiścią do zdania odmiennego od swojego są wstanie wyprodukować i zaakceptować największą bzdurę.

Bełkot powyższego pokroju trudno jest znieść, ponieważ już pobieżna logika przeciętnego człowieka jest w stanie wykazać rażące luki w ich teorii. Do drugiej części wypowiedzi sugerującej rozbudowane i pionowe chmury cumulonimbus, które swoimi prądami wstępującymi porywają żabki odnosić się nie będę, ponieważ jest tak niedorzeczna, że właściwie tłumaczenie, że miliard Chińczyków dmuchnęło jednocześnie i ów podmuch porwał żabki byłby bardziej wiarygodny (jak wiadomo, prądy wstępujące są w stanie unieść nawet duże ptaki na setki metrów w górę, ale tylko przy odpowiednim ukształtowaniu, nagrzaniu i parowaniu lejkowato-doliniastego terenu).

Po pierwsze: naukowcy nie wiedzą, czym są tornada - a posługują się i podpierają nimi jak zbawieniem własnej ignorancji. Polscy naukowcy z IMiGW oraz pozostali meteorolodzy również zakrzyknęli tuż po tornadzie z 2008 roku, że mamy polską aleję tornad (bo że polską aleję głupoty - to wiemy od dawna) - i miały być teraz tornada za tornadami - i nic. A nawet, powiem bezczelnie - w tym, czyli 2010 roku tornad powinno być jedno za drugim - lepszych warunków do ich zaistnienia (wg nauki) nie było - przecież katastrofalne upały i nagłe zderzenia z wilgotnymi i zimnymi frontami - to idealne paliwo dla tornad - a tu taki klops. Zresztą IMiGW trzaska blamaż za blamażem - chociaż oczywiście upraszczanie różnych skomplikowanych mechanizmów i zależności byłoby równie nieprofesjonalne co naukowcy owego instytutu (jak to bywa w życiu, pewnie są również tam kompetentni naukowcy). Co ciekawe, "przypadkowo" właśnie 08.08.2010 dowiedziałem się od znajomego, że jego kolega jest meteorologiem i ostrzegał go, że teraz nasze tereny (czyli tam gdzie pojawiało się tornado w Rusinowicach i Kalinie) mogą być nawiedzane 3-5 razy rocznie. Przyznam, że ja sam obawiam się bardzo o swój dom - ale na bazie czego ów "meteorolog" wyciągnął takie wnioski nie wiem. Może ma kolegów w IMiGW (a kto z kim przestaje...).

Po drugie: tornado, które przeszło ledwie 4-6 km od mojego domu, a które pokonało trasę ponad 80 km, przechodząc również nad zbiornikami wodnymi i rzekami - nigdzie nie zostawiło po sobie małych, zielonych, zadowolonych z siebie skaczących i cieszących się życiem żabek, rybek - jedynie plastikowe rury z kanalizacji (jak przeszło nad firmą produkującą takowe). Z tego, czego nauczyli mnie "naukowcy" to małe, zielone z wyłupiastymi oczkami - to zielone ludziki z Marsa w które wierzą tylko oszołomy. Czyli ja. Nie, że wierzę, że oszołom. Bo wolę wiedzieć. Nigdzie więc owo potężne tornado nie zostawiło żabek ani innych zwierząt - przelatujących w powietrzu łań, saren, danieli, dzików też nie - a przecież statystycznie przechodząc przez tak ogromne połacie lasu, mając szerokość ponad 1 km - powinno "coś się załapać" - prawda?

Po trzecie: nawet, gdyby chodziło o małej siły tornada, które rzekomo zasysają ze zbiorników wodnych owe żabki - to czy nie powinny zassać też mułu, patyków, kamieni, błota, piachu, drobnych zanieczyszczeń, liści - i owe zanieczyszczenia też przecież powinny razem z tymi żabkami osiadać symetrycznie i równomiernie. Nic takiego nie było - żabki osiadały czysto, delikatnie, bez "pudła".

Po czwarte: No właśnie. Jak to możliwe, że nawet delikatne tornado siły F1 (którego wir wewnętrzny pędzi z prędkością 150 km/h) nie porozrywał tych rzekomo uniesionych przez wir żabek, nie pozabijał ich rzucając o ziemię. Przecież powinny spadać z co najmniej kilkudziesięciu - a najpewniej z kilkuset metrów wysokości (zassane wirem do góry i z dużej wysokości upuszczone). Większość z nich powinna jednak mieć obrażenia wewnętrzne lub zupełnie zginąć przy zderzeniu z ziemią. Po wtóre ktoś takie tornado musiałby przecież spotkać jak upuszcza takie żabki.

Po piąte: Jednakowa wielkość żabek. Proszę przyjrzeć się filmowi i zobaczyć, że wszystkie żabki są identycznego wzrostu. Nawet zakładając, że jedno tornado (oczywiście, że to nie tornado porwało żabki, ale już uznajmy ten mizerny 'argument' i spróbujmy się nim posługiwać) porwało żabki i nawet dość naciągany argument, że owe żabki wylęgły się w jednym czasie (chociaż tak owszem jest, bo przecież skrzek rozwija się niemal jednocześnie) - to żeby owe żabki były zgromadzone w jednym punkcie w danym zbiorniku wodnym i żeby żadne mniejsze i większe sztuki się nie "załapały" na karuzelę - coś mi nie pasuje. Po prostu teoria ani kupy ani d... się nie trzyma.

Po szóste: Ilość żabek. Zawsze jakoś rybek i żabek jest strasznie dużo - proszę zobaczyć jaki to jest ogrom tych żabek tylko sfilmowanych. A kto wie ile dałoby się sfilmować, gdyby być na miejscu całego zdarzenia. Świadkowie mówią o co najmniej tysiącach, jeśli nie dziesiątkach tysięcy.

Kolejny cytat - tym razem świadka-kobiety deszczu żab z Węgier:

 


     

- Bardzo się przestraszyłam, gdy zobaczyłam, że w mój parasol zaczęły uderzać spadające z nieba żaby - powiedziała portalowi mieszkanka Rakoczifalvy, która doświadczyła nietypowego opadu.

 

 

Z tego wynika, że gdyby żaby spadały z chociażby 100 metrów, musiałyby zmasakrować jej parasol, pozabijać się o asfalt, beton. Żaby na filmie ze Słowacji wykazują, że nic im nie było.

Oto przykład pseudoracjonalizmu. Jak nie mamy teorii - to się jakąś dorobi i pasuje. Byle to pole nie było zagospodarowane przez żadne tam ufo, astrologie, zjawiska duchowe, religie czy Boga - bo mogłoby wyjść na jaw, że jednak wszystkiego nie wiemy - albo co gorsza - ludzie mogliby się dowiedzieć, jak ich ładujemy w bambuko - wtedy mogliby Nas na taczkach wywieźć.