KIM BYŁEM ?   -   KIM JESTEM ?   -   GDZIE ZMIERZAM ?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Ta ikona informuje, że w jej pobliżu znajduje się
 odnośnik (link)
 prezentujący temat.

 

Recenzja książki: "UFO z planety Akart"

05.05.2009

>Strona główna>Artykuły

 


"
Przypadek ufonautów z planety Akart jest niezwykły, ponieważ ukazuje Nam cywilizację, która dopiero uczy się okupować ludzkość i przygotowuje się do eksploatacji człowieka, będąc niewiele więcej niż 200 lat bardziej rozwiniętą od Ziemskiej. Jest niezwykle cennym studium upadku moralności człowieka i tego, w jakim kierunku idzie Człowiek i Cywilizacja."
 

 


Słowa ufonautów-symulacji z Akart to OSTRZEŻENIE dla ludzi.
 

 

Ten przypadek jest ciekawy. Bardzo ciekawy. Artur Berlet (brazylijczyk pochodzenia niemieckiego) w roku 1958 został uprowadzony na planetę Akart. I nic w tym szczególnego. Uprowadzenie jak każde inne. Światła, spodek, promień podnoszący, obca planeta. To już standard i norma w literaturze ufonautycznej.

A jednak jest coś, co odróżnia ten przypadek od setek innych. Tak naprawdę, w przeważającej większości przypadków Ufonauci uprowadzający człowieka na swoją planetę są na o wiele wyższym etapie technologicznego rozwoju. Są już totalnie zgorzkniali, panuje sztywna i zbrodnicza hierarhia, ludzie (czyli ufonauci) są tam ubezwłasnowolnieni totalnie - można powiedzieć, że większość przypadków uprowadzeń świadczy o tym, że uprowadzenia dokonują cywilizacje posiadające Magnokrafty II generacji (telekineza).

Ten przypadek, to prawdziwa perełka - jest on cenny z podstawowego powodu - uprowadzenia dokonuje cywilizacja, która ledwo co zbudowała Magnokraft I generacji, nie jest jeszcze totalnie zepsuta moralnie (zachowanie nosi ślady ostatecznych cech człowieczeństwa).

Dzisiaj wiemy, że UFOnauci i całe ich cywilizacje są symulacją Boga (wszechświatowego intelektu). Przypadek Artura Berleta pokazuje ludziom następny etap (tj. co się stanie z ludźmi), jeśli się nie obudzimy i nie zaczniemy żyć moralnie i zgodnie z Prawami Wszechświata - tj. co się stanie z ludzkością, kiedy zbudujemy Magnokraft I generacji przy obecnym stanie moralności.

Analiza tego, co się stało z Akartianami daje bardzo wiele do myślenia. Widać tam postępującą w zastraszającym tempie filozofię pasożytnictwa i ucisku społeczeństwa przez wypranych z moralności ludzi i naukowców. Kariera publicznego kłamstwa, dokładnie takiego jak na Ziemi zrobiła tam zawrotną karierę.

"Przypadek A. Berleta pokazuje, co stanie się z ludzkością, kiedy  zbudujemy Manogkraft przy obecnym stanie moralności "


Na bazie dzisiejszego stanu wiedzy o ufonautach i ich technologii oraz szatańskości będziemy wspólnie analizować uprowadzenie Artura Berleta. Zapraszam.

======================

Na początku książki Artur przeprowadza wywiad "sam ze sobą" odpowiadając na najważniejsze pytania dotyczące uprowadzenia. Dlatego też pod pytaniami i odpowiedziami Berleta znajdują się moje odpowiedzi wyjaśniające kłamstwa podsunięte Berletowi, a które On potraktował jako prawdę. Ufonauci zawsze postępują szatańsko z każdym człowiekiem: wśród nielicznej prawdy zasiewają morze kłamstwa - na szczęście dzisiaj wiele z ich kłamstw zdołamy rozszyfrować.

[pytania nie istotne pomijam]

Pytanie:
Jak Oni nazywają swoją planetę?
A. Berlet: Akart. Dla Nas Ziemian jest to prawdopodobnie Mars. [potem w dopiskach stwierdza się, że nie Mars a najprawdopodobniej planeta w układzie Proxima Centauri w odległości ponad 4 lat świetlnych]
D.Myrcik: Ani Mars, ani planeta z układu Proxima Centauri. Akartianie wyraźnie kłamią - podają nieprawdziwe osiągi swoich statków, podając jednocześnie czas podróży - ok. 30 godzin. Nic się nie zgadza.

A. Berlet: Skierowały [postacie] na mnie światło, oślepiło mnie, po czym odzyskałem przytomność po 30 godzinach już u nich [na Akart]. Uznali mnie za rolnika i zabrali ze sobą, mimo, że ich prawo zabrania działań mogących wyrządzić szkodę Ziemianom i przewiduje za to surowe kary.
D. Myrcik: Pierwsza czerwona lampka - dlaczego istoty przyjaźnie nastawione do ludzi sprowadzają stan nieprzytomności i dlaczego ukarano pilota tego wehikułu pracą w hucie Słonecznej Stali [wytwarzają z niej swoje statki]? Tacy moralni, tacy dobrzy? Czy może po prostu pilot spanikował, zabrał Berleta na planetę, aby wyżsi rangą dowódcy zdecydowali co dalej? Zresztą stosunki społeczne na Akart jak spróbuję wykazać wcale aż tak bardzo nie różnią się od ziemskich.

Pytanie: Ile wynosi odległość do tamtej planety?
A. Berlet: 62 miliony kilometrów, a prędkość statku to 500 km na sekundę.
D. Myrcik: Ufonauci z Akart okłamują Berleta. 62 mln km znajduje się w obrębie Układu Słonecznego - a żadna planeta nie jest zamieszka. Ich statki, jak wykażę, czyli Magnokrafty (nieco zmodyfikowane) jak to przewiduje Teoria Magnokraftu osiągają ok. 300 tyś. km/s w próżni - i ok 70 tyś. km/h w atmosferze ziemskiej, co daje ok. 20 kilometrów na sekundę. Gdyby Artur Berlet transportowany był tylko ok. 500 km na sekundę, jak to wmawiają Akartianie, ich planeta nie mogłaby być daleko od Ziemi. Obliczeniami zajmiemy się później.

A.Berlet: Akartianie posiadają urządzenie zdolne w ciągu kilku godzin zamienić skażoną ziemię [atomowo] w nawóz dla rolnictwa.
D. Myrcik: Ciekawe więc dlaczego wmawiają Berletowi, że wzięli go za rolnika i zwykłemu rolnikowi pokazują całą planetę, swoje najskrytsze technlogowie, najtajniejsze sprawy planety, wraz z planem zasiedlenia Ziemi (ponoć bezkonfliktowego). Wszystko szyte grubymi nićmi. Jednak ufonauci mają niesamowity talent do zabierania na swoje planety raczej mało wyrobionych intelektualnie i zawodowo ludzi, jak A. Domała, który ledwo co skończył zawodówkę, a miał kontakt z zaawansowanymi technologiami - to samo Berlet, cóż za "przypadkowa" zbieżność.

"Ufonauci to mistrzowie grania na emocjach ludzi. Okłamują Berleta od samego początku i szokująco, ale dopiero uczą się okupować ludzkość! "


A.Berlet: Przed powrotem oczyszczono mi nawet żołądek, ponieważ obawiano się, że analiza kału może wykazać pozaziemskie pochodzenie.
D. Myrcik: Rażąca w oczy oczywista sprawa. Jedynie na karb niezwykłości znalezienia się na innej planecie można zrzucić możliwość, dlaczego uprowadzeni tak często nie dostrzegają oczywistych faktów - ale jak to mówią, najciemniej pod latarnią.


==================================================

ANALIZA NAJWAŻNIEJSZYCH FRAGMENTÓW "UFO Z PLANETY AKART"
I WYJAŚNIENIE UPROWADZENIA W ŚWIETLE WIEDZY DOSTĘPNEJ
W POŁOWIE ROKU 2009.


==================================================

UPROWADZENIE.

"Początkowo myślałem, że to jakieś nadprzyrodzone zjawisko, na przykład łuna bijąca od ukrytego skarbu, o której wspominała popularna legenda."

D. M. Dla tzw. "sceptyków" wiarygodność po powyższych słowach autora spada. Bo jak tu wierzyć komuś, kto pierwsze, co pomyślał, to o starej legendzie i ukrytych skarbach - dorosły chłop, ufonauci i skarb? Przecież to tak niedorzeczne, że aż śmieszne. Jednak analizując przewrotność i fachowość ufonautów można zadać pytanie: dlaczego, kiedy ukazują się pod postacią rzekomej Maryi lub podszywając się pod Jezusa niemal zawsze robią to wobec bogobojnych, prostolinijnych i niewykształconych ludzi - a niemal nigdy ani uprowadzenia, ani szatańskie objawienia nie są czynione w obecności naukowców, doktorów, prawników, lub właśnie UFOnauci nie uprowadzą jakiegoś znanego naukowca, nie wymazując mu przy okazji pamięci aby wiarygodność ufo wzrosła? Odpowiedź jest na to dokładnie taka sama, jak odpowiedź na pytanie, dlaczego Jezus nauczał maluczkich rybaków i cieśli oraz ubogi lud, a nie celników, faryzeuszy i uczonych w piśmie. Dlatego objawienia nigdy nie miały miejsca wśród osób totalnie zepsutych (Stalin, Hitler, etc) - czy nie byłoby lepiej, aby zjawiska "nadprzyrodzone" najpierw pojawiały się u najbardziej zatwardziałych? Zamysł wszechświatowego intelektu (Boga) dzisiaj już znamy - każdy z Nas może sobie z łatwością odpowiedzieć na to pytanie.

"...Obiekt o średnicy 30 metrów, który kształtem przypominał dwie miski ułożone jedna na drugiej [...]

(Kliknij na obrazek, aby powiększyć)

D. M. Wszyscy wiemy, jak wygląda Magnokraft - dlaczego więc Berlet raportuje o statku nieco odmiennych kształtów? Przeciwnicy Teorii Magnokraftu w ogóle nie dopuszczają do siebie, że Magnokraft będzie kiedyś zbudowany przez ludzkość - ich ignorancja ufonautom nie przeszkadza w budowaniu jednak tych wehikułów. Już na tym etapie - ufonauci oszukują Berleta co do wyglądu swoich wehikułów - Mangokraft obwarowany jest bardzo precyzyjnymi wytycznymi, wg których musi być zbudowany - tutaj jednak widzimy konstrukcję trochę odmienną - wynika to z tego, że Akartianie od razu założyli, że celowo będą budować zmodyfikowane wehikuły, aby odwiedzane przez nich planety nie poznały niuansów (szczegółów) budowy pojazdów magnokrafto-podobnych. Stąd właśnie celowo dobudowany obły spód - proszę jednak zauważyć, że pomimo zmienionej obudowy, Komora Oscylacyjna jest jednak na swoim miejscu - po prostu fizycznie nie dało się jej umieścić w innym miejscu. Ufonauci z Akart NIE są jeszcze na etapie, gdzie mają możliwość manipulowania umysłami - dlatego też nie potrafią włożyć bezpośrednio do głowy takich obrazów, jakie by sobie życzyli - dlatego jeszcze posługują się fizycznymi manipulacjami, które możemy wypunktować. Jedną z nich jest właśnie wygląd wehikułu K6 (Artur Berlet właśnie takim wehikułem został uprowadzony, ma on ponad 32 metry średnicy - Berlet mówi o 30 metrach, różnicę możemy zrzucić na karb niedokładności w pomiarach). Również nie możemy zapomnieć o fakcie pracy w trybie soczewki magnetycznej, która jest w stanie zmienić obraz docierający do oczu postronnego obserwatora. Pod spodem przyjrzyjmy się faktycznej budowie wehikułu, który uprowadził Berleta.

Tak właśnie wygląda Magnokraft K6 - 6 stałych członków załogi - jak widać, Komora Oscylacyjna jest tutaj zabudowana a u Berleta na rysunku nie. Wynika to z materiału użytego do budowy wehikułu - może być on płynnie regulowany, jeśli chodzi o przezroczystość - od pełnej przezroczystości do wyglądu normalnego metalu. Jedyny dylemat jest taki, że Berlet podaje precyzyjnie rozkład pomieszczeń, przez które był przeprowadzany na powierzchnię planety Akart. Nie zgadzają się one z wehikułem K6 (Berlet mówi o kilku minutach przejścia - K7 natomiast ma 70 metrów średnicy i ewentualnie klucząc pomiędzy pokojami można mówić o kilku minutach - istnieje jeszcze wyjaśnienie, że oszołomiony i osłabiony Berlet źle ocenił czas wyjścia z wehikułu)

Istoty założyły Berletowi płaszcz (tunikę) z długimi rękawami, sami zaś wychodzili w kombinezonach.

D. M. Takie płaszcze chronią przed wpływem pola magnetycznego, a także promieniowaniem z kosmosu. Jak widać, ufonauci z Akart sami musieli oddychać i ubierać się w kombinezony, gdyż dla nich środowisko ziemskie było szkodliwe - dzisiaj wiemy z relacji samych ufonautów (innych planet), że niektórzy ufonauci muszą używać nie tylko butli z tlenem, ale ściśle izolujących ich od środowiska naturalnego kombinezonów. Z jaką pogardą odnoszą się do Człowieka, skoro sami lecąc poprzez jakieś niebezpieczne rejony kosmosu ubierają się w grube kombinezony - a Berleta usypiają nie chroniąc go od szkodliwego promieniowania.

"Wydawało mi się, że straciłem połowę wagi i jednocześnie powiększyłem rozmiary."

D. M. Berletowi nic się nie wydawało! Dzisiaj wiadomym są równania grawitacyjne Konceptu Dipolarnej Grawitacji, które ujawniają, że planety różnych wielkości różnią się też siłą przyciągania (oczywiście zależy to nie tylko od wielkości, ale przede wszystkim od masy i struktury globu) - zresztą zmianę ciała raportują niemal wszyscy uprowadzeni, którzy pamiętają swoje uprowadzenie. Jedni przylatują na planety, gdzie czują się ciężsi, inni zaś, jak Berlet na planety, gdzie tracą wagę (lokalna gęstość przeciw-materii jest rozrzedzona) i poruszają się tanecznym krokiem "Michaela Jacksona" - czują się lekko i dynamicznie. Wrażenie powiększenia rozmiarów zapewne jest pozorne - może ono wynikać przede wszystkim z innej perspektywy - widząc inną planetę, inne budynki inne przestrzenie - można założyć, że Berlet błędnie ocenił zmianę rozmiarów - lub też faktycznie postrzegał on nieco inaczej fizycznie, np. poprzez inaczej rozchodzące się w atmosferze Akart promienie słoneczne mogły powodować zmiany wizualne, które niekoniecznie były zmianami faktycznymi. Co ciekawe, początkowo Berlet sądził, że musiał długo nie jeść, bo czuje się niesamowicie lekki. To zabawne, jak ludzie potrafią sobie tłumaczyć najprostsze fakty brakiem wiedzy, prawda?

Do Artura Berleta próbowano na początku mówić w różnych językach, jednak nie odpowiedział, co wyraźnie niecierpliwiło zebranych. W końcu przemówił po niemiecku i nawiązano kontakt.

D. M. To bardzo ważny sygnał. Świadczy on bowiem wyraźnie, że cywilizacja, która uprowadziła Berleta nie wynalazła jeszcze i nie odkryła telepatii oraz TRI (urządzeń rozpoznających myśli) - podczas innych uprowadzeń myśli bezpośrednio wkładane są do głowy uprowadzonego - w tym przypadku jednak istnieje poważna bariera językowa. A drugi aspekt tej sprawy jest taki, że albo Berlet faktycznie został uprowadzony przypadkiem, a załoga nie wiedziała w jakiej części świata się znajduje, przeprowadzając badania na glebie i roślinach - albo odstawiono przed Berletem teatrzyk znany szeroko w literaturze ufonautycznej.

"Dwie rzeczy zwróciły moją szczególną uwagę - powolny ruch masy ludzkiej oraz lśnienie ścian mijanych budynków, które mnie z początku oślepiało"

D. M. Znowu mamy aspekt związany z grawitacją - Berlet odczuwa poruszających się ludzi jak  w zwolnionym tempie, a w rzeczywistości to On dla nich wyglądał jak człowiek puszczony na przyspieszonym filmie - dla nich zaś samych poruszali się tak samo, jak My na swoich ulicach. Oślepiająco lśniące domy to element nowy - jak wspomniałem może On wynikać z innego odbioru kolorów przez mózg i oczy Berleta. Logicznie rzecz biorąc, która cywilizacja czy państwo budowałoby sobie miasta, wśród których poruszanie się oślepiałoby tłumy ludzi. Byłoby to bez sensu. Oczywiście można założyć, że większość ludzi nosiła jakieś specjalne okulary z filtrem, który anulował oślepienie budynków, ale byłoby to mnożenie bytów ponad potrzebę.

"Przybyliśmy do domu tego, który ze mną rozmawiał po niemiecku. Poszedłem do łazienki i postanowiłem wziąć kąpiel. I tu kolejna niespodzianka - woda okazała się tak lekka jak gaz".

D. M. Dokładnie właśnie tak jest. Dziwi mnie tylko reakcja innego uprowadzonego, Andrzeja Domały, który na Planecie Nea wcale nie czuł się cięższy, a woda, którą wziął do pół litrowego kubka wydawała mu się tak ciężka jak 3-4 litrowa - chyba, że Neatańczycy opracowali jakieś urządzenie, które zapewniało odpowiednie odczucia grawitacyjne na danej planecie.

Akartianin: "Nie mieliśmy [Berleta] zamiaru zabierać kogokolwiek z Ziemi. Osoba, która Cię zabrała, została za to ukarana".

D. M. Albo ufonauta kłamie, albo faktycznie (i wskazuje na to kilka faktów), Berlet został przypadkiem zabrany na Akart. Mogło to wyglądać tak, że Berlet natykając się na ich pojazd przeszkodził im w pobieraniu próbek gleby i fauny - kiedy Ci go zobaczyli, wpadli w panikę a ich szef (ten ukarany) zadecydował o uśpieniu Berleta i przewiezieniu go jako królika doświadczalnego. Najwyraźniej nie wszystkim się to spodobało: ukarano dowódcę statku, ale skwapliwie skorzystano z możliwości przebadania Berleta i całej sytuacji, która z tego wyniknie. Musimy pamiętać, że ta cywilizacja dopiero wdrażała system uprowadzeń i nie miała odpowiednich procedur.

"Naliczyłem 10 różnych potraw".

D. M. Kolejna ważna informacja: Akartianie tak jak ludzie jedzą. Co prawda są to nieco inne potrawy, ale występuje tam mięso, rośliny i dziwna galaretowata substancja. Kiedy uprowadzenia dokonują cywilizacje na wyższym etapie rozwoju, praktycznie niczego nie spożywają, a rabują energię moralną od ludzi, bezpośrednio odżywiając swoje ciała, ewentualnie połykając od czasu do czasu jakieś pastylki. Tutaj widać zaczątki poszukiwania uniezależnienia się od jedzenia: dziwna galaretowata substancja to zapewne opracowane przez ichnich naukowców jakiś zestaw witamin - mało jedzenia, a dużo energii.

"Podeszliśmy do czegoś, co wyglądało jak duża lodówka, otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. Wyglądała jak skrzynia o zaokrąglonych narożnikach, jedynym, co zauważyłem w środku były dwie małe dźwigienki i kilka wskaźników. Do moich uszu dobiegał jedynie odgłos dobrze nasmarowanych łożysk."

D. M. Nie da się lepiej opisać Magnokraftu Czteropędnikowego, którzy wygląda jak budka (czy mała stodoła) - a który pędniki ma zamontowane na 4 rogach pojazdu. Akartianie jeszcze bardziej zmniejszyli więc wehikuł czteropędnikowy, przystosowali do swoich balkonów/lądowisk przy domach. Z tym, że Magn. 4-pędnikowy jest bardziej siermiężny - pojazd służący Akartianom jako mini-bus był cały zabudowany (stąd nie było widać pędników doczepionych do jego rogów). Jeśli chodzi o odgłos towarzyszący bezszelestnemu pojazdowi (niby smarowanie łożysk) wynika on prawdopodobnie albo z szumu powietrza opływającego pojazd, który poprzez zamknięte drzwi mógł się wydawać inny niż faktyczny - albo, co bardziej prawdopodobne, wynikał z pracy komór oscylacyjnych, te zaś wytwarzając potężne pole magnetyczne, które z kolei uderzało o powietrze, szybko przemieszczając się w powietrzu.

"Czym napędzany jest ten pojazd?" - zapytał Berlet.
"Energią słoneczną" - padła odpowiedź.

D. M. To wierutne kłamstwo. Ufonauci niemal zawsze się wykręcają od odpowiedzi - ale często pycha i samozadufanie pcha ich do dania poprawnej odpowiedzi. Ufonauta Acorc, który opiekował się Berletem sam sobie kilka razy zaprzecza, kłamie - jak widać procedury okłamywania ludzi są tam pomału wdrażane tak, aby mieć gotową odpowiedź na każde pytanie i by była ona fałszywa lub zawierała kłamstwo w jakimś procencie. Acorc mówiąc "energia słoneczna" - faktycznie podał prawdziwą odpowiedź, bo słońce też wytwarza pole magnetyczne, więc w pewnym sensie nie skłamał - a okrążył odpowiedź tak, aby nie skłamać, a jednocześnie nie powiedzieć prawdy.

"Czy na Ziemi jeszcze jej nie znacie?" - pyta Acorc uprowadzonego, a tuż po chwili dodaje: "Dobrze wiemy, że na Ziemi nie znacie jeszcze tego zjawiska".

D. M. Zdanie później wychodzi na jaw faktyczna intencja i wiedza ufonauty - najpierw niby się dziwi, udając że nie zna Ziemi i naszych technologii - tuż za chwilę wychodzi szydło z worka - wie i to doskonale. Jednak Akartianie są jeszcze na etapie chwalenia się przed uprowadzonymi swoimi osiągnięciami - dzięki tej pysze ten przypadek jest tak bardzo cenny - inne uprowadzenia bowiem już są dokonywane przez totalnie złe i wyprane z moralności istoty, kompletnie podporządkowane nowemu systemowi, których kontroluje ich totalnie.

Dziwnym "zbiegiem okoliczności" pojazd z planety Akart jest łudząco podobny do Magnokraftu Czteropędnikowego, który wygląda jak czworokątna budka - taki magnokraft 4-pędnikowy spotkał ś.p. uprowadzony Jan Wolski podczas spotkania ufo w Emilcinie opisuje on ich pojazd właśnie w taki sposób.

Zabudować odpowiednio pędniki (aby były niewidoczne i nieszkodliwe podczas przypadkowego zetknięcia) i wymodelować mini-pojazd żaden problem. Na dodatek Berlet opisuje moment wyłączenia osłony dachu - po wciśnięciu guzika cały dach wehikułu staje się przezroczysty - idealnie pasuje do materiału, z jakiego będziemy budować magnokrafty (regulowany stopień przepuszczalności światła) - gdyby to był zwykły szyberdach - światło spadałoby stopniowo - a nie gwałtownie, jak opisuje to Berlet.

Ile trwa podróż na Ziemię? - zapytał Berlet.

36 godzin, ok. 65 milionów kilometrów - odpowiedział Ufonauta z Akart. Daje to około 500 km na sekundę prędkości ich pojazdu, czyli około 180 tyś km/h. Ufonauta wierutnie kłamie z jakiegoś powodu. Jak wiadomo, prędkość w próżni magnokraftu wynosi prawie 300 tyś km/sek, czyli trochę mniej niż prędkość światła. Zasięg magnokraftu przy prędkości niemal równej prędkości światła w czasie 36 godzin to około 38,8 miliarda kilometrów. W tym promieniu musiałaby się znajdować Akart.

Najbliższa gwiazda to Alfa Centauri, odległa około 4 lata świetlne od Ziemi. Ufonauta więc kłamał. Berletowi wydawało się na początku, że planetą tą jest Mars. Pozostaje więc ostatnie wyjaśnienie fenomenu odległości i umiejscowienia Akart. Akartianie nie dysponują Magnokraftami II generacji, które mogą olbrzymie odległości pokonywać w parę sekund. Swoimi wehikułami zaś nie mogli przebyć żadnej rozsądnej odległości, która kryłaby w sobie inny Układ Słoneczny zdolny do posiadania życia. A więc Akartianie musieli pożyczyć wehikuł od cywilizacji wyżej od nich samych rozwiniętej.

Właściwie bardziej prawdopodobne jest, że Akartianie są w mocy cywilizacji wyżej rozwiniętej (lub władcy Akart, a społeczeństwo jest nieświadome). Znając przewrotność i szatańskość ufonautów jeszcze bardziej upadłych moralnie, można to nawet z pewnością założyć. Nie mogą przecież dopuścić, że inna cywilizacja będzie próbowała przejąć "ich teren". Więc jako dysponujący większą mocą wchłaniają mniej rozwinięte cywilizacje (najprawdopodobniej grożąc konfliktem zbrojnym).

Ufonauta Acorc na pytanie o demokrację na Akart tak oto wykręca się od odpowiedzi:

"Nie wiem jak moi rodacy zareagowaliby, gdyby dowiedzieli się, że opowiadam Ci o rzeczach mogących utrudnić ci powrót na Ziemię. Bez względu na to, czy będą świadkowie [ich rozmowy], Syn Słońca oraz Rada dowiedzą się o wszystkim. Będę musiał powiedzieć im prawdę, my nigdy nie kłamiemy. Nie pytaj o nic, czego nie widzisz na własne oczy".

Acorc kłamie i wykręca się od odpowiedzi, bo wie doskonale, że jest nieustannie inwigilowany przez "syna słońca" czy aby zbyt wiele nie powie Berletowi. A więc mają tam aparat ucisku i nacisku! Nie pytaj o nic, czego nie widzisz na własne oczy - a więc jest coś, czego Acorc strzeże, czego się wstydzi!? Czego niby? Organizowania planety jako hodowli niewolników. Prawdy o Akart, która aż wyłazi na każdym kroku? Wszystko na to wskazuje, że Akart jest poddawana bardzo szybko rozwijającemu się aparatowi represji na globalną skalę.

I kolejny fakt potwierdza, że UFOnauci z Akart byli tylko o włos bardziej zaawansowani od Nas: na drugi dzień, Berlet stanął przed Radą, której niektórzy członkowie obawiali się, że jest on zakamuflowanym naukowcem, który mógłby zdradzić ziemianom ich tajemnice.

Członkowie Rady pytają Berleta: Czy to prawda, że nie chodził do szkoły o profilu inżynierskim lub astronomicznym? Ten oczywiście potwierdza. Jak widać, bardzo się boją, aby ten faktycznie nie okazał się kimś, kto z dostarczonych mu danych mógłby wyciągnąć prawidłowe wnioski lub mógłby jako astronom zapytać o niuanse. Bardzo się boi, jak widać, Rada o sytuację z Berletem. Gdyby wydało się nieudacznictwo i klęska w tym przypadkowym uprowadzeniu Berleta, UFOnauci, którzy najwidoczniej próbują podporządkować sobie rząd Akartian mogliby mieć podkładkę typu, że "skoro sobie nie radzicie, musicie część władzy oddać Nam".

"Przed wysadzeniem Cię na Ziemi zostaniesz poddany szczegółowym oględzinom, aby załoga statku miała pewność że nie masz absolutnie żadnego dowodu na potwierdzenie pobytu tutaj".

[WIZYTACJA AKART]

Acorc zabiera Berleta na przejażdżkę po planecie. Pokazuje mu pola uprawne, tarasy rolnicze, maszyny, którymi ludzie spulchniali glebę - a także coś przypominającego do złudzenia traktor ziemski, tyle, że zamiast warczeć, buczał (buczenie komory oscylacyjnej). To kolejny, silny sygnał, że Akartianie są na nieznacznie większym stopniu rozwoju od ludzi, jeśli nie wymyślili dotychczas sposobu pełnej technologii nie wymagającej ingerencji człowieka, a po prostu zamiast silników w traktorze zamontowali komory (magnesy). Na pytanie dlaczego traktory nie hałasują otrzymuje taką oto odpowiedź: "Nie hałasują, ponieważ są napędzane energią słoneczną, podobnie jak statek, którym tu przybyłeś".

Fabryka. Po przybyciu do Miasta Serrana (wytwórni ichnich magnokraftów i niejako stolicy technologicznej) Acorc znowu pokazuje dokument (zapewne zatwierdzony przez Radę). To dziwne prawda, że na ponoć planecie bez wojen, planecie szczęścia i miłości, ktoś musi wydawać dokumenty uprawniające, co mogą pokazać Berletowi, a co nie. Kolejna wskazówka, że szczęście i wolność na owej planecie to tylko maska pozorów. Artur Berlet zauważa, że mimo środka dnia to już 3 posiłek - a w sumie Akartianie mają w ciągu dnia około 8 posiłków, do czego Berlet nie może się przyzwyczaić - Acorc stwierdza, że na Ziemi on też nie może się przyzwyczaić do tak małej ilości posiłków (3). Pośrednio potwierdza on, że bywa na Ziemi, ale, że na Akart najwidoczniej o wiele szybciej ulatuje i przetwarza się energia z jedzenia - zresztą tam grawitacja jest o wiele mniejsza na co wskazuje nie tylko spadek wagi Berleta, który czuje się połowę lżejszy, ale 2-krotnie większe bawoły niż na Ziemi, które oglądał z bliska. Fabryka jest tak samo skonstruowana jak zwykłe ziemskie fabryki: maszyny, obrabiarki, wytłaczarki, dział elektryczny do produkcji broni elektrycznej, jakieś magazyny, itd. Pokazuje Berletowi pistolet elektryczny, który strzela wiązką łuku elektrycznego i wytwarza 200 woltów zdolnych zabić człowieka. Co ciekawe, łuk jest bezszelestny.

Dalsze bronie są już o wiele ciekawsze, np. neutralizator. Może on pozbawić życia z odległości 5 tys. kilometrów, człowieka pozbawia oddechu i zabija w przeciągu kilku sekund. Co ciekawe, może on zabić załogę wewnątrz statku nie naruszając jego samego, ale pozbawiając go sterowności.

Słoneczny Pojazd. Acorc bez problemu pokazuje Berletowi odlewnię Magnokraftów, czyli tego, co nazywa słonecznym pojazdem. Berlet widzi ogromne ponad 30-metrowe formy odlewnicze, gdzie poprzez szczeliny wlewa się stal.
O niedopracowaniu metod produkcji tych wehikułów świadczy fakt, że szlifowaniem i obrabianiem czasz pojazdu zajmowały się frezarki, obrabiarki i szlifierki. Co znowu potwierdza, że Akartianie nie są starsi w technologii więcej niż około 200 lat.

I tu zagadka się wyjaśnia: Turbiny "silnika słonecznego" okazują się przydatne tylko w atmosferze planety, natomiast Acorc wyjaśnia, że poza atmosferą są bezużyteczne. Podsumowuje więc: "W przestrzeni kosmicznej stają się całkowicie bezużyteczne. W kosmosie statki popychane są, czy też raczej przyciągane przez fale magnetyczne wysyłane przez różne planety, w tym naszą."

A tuż za chwilę dodaje: "Czy wiesz, że pod tą częścią [kolumną wysokości 80 cm kształtem identyczną do tej z Teorii Magnokraftu], znajduje się inna, zasłonięta? Jej blask by nas oślepił".

"Bez niej statek byłby zupełnie bezużyteczny". Tyle, że Acorc wprowadza w błąd Berleta twierdząc, że owa część wytwarza fale grawitacyjne. To dziwne z uwagi na fakt, że przed chwilą twierdził, że w kosmosie korzystają z fal magnetycznych. Magnesy wymyślono dawno - ale nikt jeszcze nie widział silnika grawitacyjnego. Co prawda, można teoretycznie założyć, że w obrębie planety korzystają z pewnej formy anulowania grawitacji. Ale wg mnie to mocna ściema pokolorowana kredkami świecowymi.

Opisy Słonecznego Statku, którego dostarczył Acorc są wystarczającym dowodem, że chodzi tutaj o Komorę Oscylacyjną i zasadę przyciągania-odpychania pól magnetycznych.

Acorc tłumaczy, że magnetyzm na planecie jest bezużyteczny do napędzania, bo pojazd zostałby przyciągnięty do Ziemi i rozbił się. Jeśli faktycznie Akartianie wyposażają swoje statki w podwójny napęd, to tylko z jednego powodu: albo jest on awaryjny, dlatego posiadają drugi typ napędu, albo prowadzą wojny z innymi i boją się uszkodzenia statku i wzięcia do niewoli lub zostania uwięzionym na jakiejś planecie bez możliwości powrotu.

Acorc znowu się wygadał! Twierdzi, że statki służą do transportowania towarów na Akart - znaczy albo Akartianie prowadzą na szeroką skalę badanie i konsumowanie zasobów innych planet - albo rabują owe towary np. od Ziemian.

Wytop stali. Spod ziemi wyjeżdżały wagoniki z jakąś rudą, która pod wpływem wielu tysięcy woltów roztapiała się i stanowiła jeden ze składników obudowy ich wehikułów. Musimy pamiętać, że jeden z elementów Magnokraftu musi umożliwiać przenikanie pola magnetycznego, drugi zaś na odwrót - magnetorefleksyjność.

I najważniejsze potwierdzenie: Akartianie obawiają się ataku z kosmosu obcych cywilizacji, dlatego porozstawiali na całej planecie sieć obserwatoriów. Doskonale wiedzą, że istnieją inne cywilizacje na podobnym poziomie rozwoju.

[Atak na ludzkość]

Akartianie mają w planach zasiedlenie ludzkości, oraz obserwowanie przebiegu wojny, którą mogą wywołać ludzie. Wtedy po skażeniu nuklearnym przejmą Ziemię, zneutralizują skażenie i zasiedlą ją swoimi ludźmi z przeludnionej Akart.

"Zależy Nam, aby o Twoich przeżyciach dowiedziała się znaczna część Ziemian, ale w chwili obecnej nikt Ci nie uwierzy. Uwierzą dopiero wtedy, gdy część tych faktów zostanie potwierdzona".

W świetle tego, co obecnie w 2009 roku wiemy o tym, kim są UFOnauci (że są symulacją wykreowaną przez Boga) - słowa te mnie BARDZO zastanowiły i...nieco przeraziły.

Po pierwsze: kolejne zaprzeczenie tajności Akartian: "zależy Nam" - a więc Bogu zależy, aby ludzie zastanowili się nad tymi słowami (bo jak obcej cywilizacji, która raczej nastawiona jest ekspansywnie i militarnie wobec innych cywilizacji mogłoby zależeć, aby inna cywilizacja podjęła ewentualnie obronę przeciwko nim).

"Znaczna część Ziemian" - a dlaczego nie wszyscy a tylko znaczna. A może "aż" znaczna? A jeśli się dowiedzą, co to ma wspólnego z rozwojem ludzi? Znaczy, że mają podjąć później próbę budowy nowej cywilizacji?

"Uwierzą, gdy część tych faktów zostanie potwierdzona" - Po pierwsze, Acorc mówi o "części faktów" - a nie o wszystkim, czyli skądś WIE że po pierwsze część faktów zostanie potwierdzona, czyli zna przyszłość. Co z kolei potwierdza dobitnie, że sam wszechświatowy intelekt (Bóg) podpina swoją świadomość pod UFOnautów i kieruje ich słowami wbrew logice i chęci UFOnautów - która cywilizacja zdradziłaby tak wiele innej, gdyby chciała ją napaść? Acorc wyjawił wszystko "kawa na ławę" - nic tutaj nie pozostawia cienia wątpliwości. Na poziomie ich techniki nie mają prawa znać przyszłości, gdyż Akartianie jeszcze nie zbudowali urządzeń manipulujących czasem - a jest bardzo wątpliwe, aby cywilizacja, która kontroluje Akartian zdradzała im aż takie szczegóły.

 


Słowa ufonautów-symulacji z Akart to OSTRZEŻENIE dla ludzi.
 

Czyżby ze słów Acorca czyli symulacji Boga zaczynał się wyłaniać plan, który Bóg wcieli w życie, jeśli ludzie nadal będą postępować tak jak dotychczas? Jak wiemy, symulacje Boga, jakie od zarania dziejów stanowią diabły/ufonauci są tylko symulacjami, czyli spreparowanymi przez Boga dopustami, które mają wpłynąć na podniesienie poziomu wiedzy i moralności ludzi. A co, jeśli faktycznie ludzie tak się zaczną uciskać, że w końcu wybuchnie niszczycielska wojna - Słowa ufonautów z Akart to ostrzeżenie dane ludzkości: "jeśli pójdziecie tą ścieżką, którą idziecie, to sprawię, że to Wy staniecie się symulacją - a tamci, którzy byli symulacją, staną się prawowitymi mieszkańcami Wszechświata, skoro Oni potrafili sobie poradzić w trudnych warunkach, Bóg może uznać, że istoty ludzkie NIE zasługują na to by być godnym życia, więc unicestwi Nas swoimi rękoma, co potwierdza Acorc: "Zapewniam Cię [mówiąc do Berleta] że nikogo nie spotka z naszej strony nic złego. Wszelkie nieszczęścia mogą być wywołane tylko Waszymi rękoma".

Kolejne zdanie Acorca daje wiele do myślenia: "My Akartianie, zmuszeni przez okoliczności, staliśmy się realistami".

Można dostać wypieków na twarzy nie znając tych okoliczności. Ale COŚ, lub KTOŚ lub jakaś sytuacja wymusiła na ufonautach taki styl myślenia. Czyżby Akartianie zorientowali się, że nie mają szans z wyżej zaawansowanymi cywilizacyjnie od nich ufonautami? A może jeszcze ciekawiej, Bóg pozwolił na to aby...symulacja ufonautów z Akart domyśliła się, że są symulacją?!? W ten sposób wprowadzając "kij i marchewkę" pomiędzy ludzi (prawdziwych) a jego symulacje na zasadzie - "kto się będzie lepiej rządził, ten będzie stworzony na Mój wzór i stanie się istotą o którą mi chodzi"? Przewrotne? Niemożliwe?

A ci, którzy nie będą respektować Jego praw przejdą to, co napisane w Biblii i odejdą "w czeluści piekieł" - czyli zostaną NA ZAWSZE odsunięci od bycia człowiekiem, już nawet nie będą symulacją, a po prostu na zawsze zostaną uwięzieni w przeciw-świecie jako nieśmiertelne dusze, które NIGDY nie będą mogły wejść w ciało i rozwijać się jako "obraz Boga"?

[Odlot z Akart]

Konieczność usypiania Berleta tłumaczona jest względami zdrowotnymi i przelotami przez silne oddziaływania w kosmosie. To bzdura. Wszystko polega na tym, że Akartianie mieszkają znacznie znacznie dalej niż to, co opowiedzieli Berletowi. Niestety, nie mają techniki umożliwiającej w rozsądnym czasie przebyć tysiące miliardów kilometrów - więc proszą o pomoc swoich zarządców. Ci zaś zabierają ich statek na pokład swojego statku - przemieszczają się o znaczne odległości a na czas wybudzenia Berleta - wypuszczają ich pojazd pozwalając samodzielnie sterować. Kiedy Artur Berlet znowu zasypia Ci znowu transportują wehikuł Akartian. Jak już wspomnieliśmy, planeta Akart nie ma prawa być zlokalizowana w zasięgu tylu kilometrów od Ziemi, które są dostępne technologii Akartian (chyba, że faktycznie mają opanowane wehikuły telekinetyczne, ale ich poziom techniki na to nie wskazuje).

Berlet opisuje statek, w którym wracali z powrotem. Znajdowały się w nim 3 poziomy z połączonymi między nimi windami. W środkowym poziomie w korytarzach znajdowały się schowki, półki, szuflady - było ich mnóstwo. To potwierdza magnokrafto-podobny układ wehikułu, który mając ponad 30 metrów średnicy mógł zmieścić 2 małe wehikuły (około 5-metrowej średnicy każdy).

A teraz bardzo ciekawe rozwiązanie, które Akartianie zainstalowali w swoich wehikułach - muszą być naprawdę bardzo przezornymi istotami, jeśli w maszynowni zainstalowali aż 6 pędników głównych (jeden nad drugim). Instalowali po 2 pary pędników - kiedy jedna para wysiadała, włączano następną, itd.

A. Berlet: Czy te silniki są wykorzystywane do lotu w atmosferze?

Acorc [ufonauta]: Nie, ich zadaniem jest zwiększanie przyciągania magnetycznego tej części względem obiektu - wskazał kopułę w górze statku.

Typ K6. Podobno takim magnokraftem podróżował Berlet. Kopuła, o której mówi Acorc to pędnik główny. Chociaż budowa wnętrza wskazywałaby, że mógł to być wehikuł K7 (ponad 70 m średnicy).

 

Acorc rozkazuje Berletowi: połóż się spać. Ten pyta: Dlaczego muszę iść spać, skoro czuję się dobrze? Acorc był zaskoczony tym pytaniem: Może zdołam Ci to wyjaśnić, jak się obudzisz.

D.M. Acorc po prostu miałby, delikatnie mówiąc kłopoty, gdyby musiał się tłumaczyć swoim faktycznym szefom, dlaczego nie został uśpiony. Berlet oczywiście NIE mógł się dowiedzieć, że Akartianie są kontrolowani przez innych, wyżej zaawansowanych. To jest prawdziwy powód zmuszenia go do snu.

Aż 31 osób + Berlet leciało statkiem. 2 ekipy na zmianę (do sterowania samym wehikułem K6 wystarczy 12 osób - po 6 na zmianę). Nie trzeba mieć tęgiej głowy aby się domyślić, że wśród załogi był tajny agent "tamtych" wyżej zaawansowanych, który kontrolował co też jego "podwładni" robią. Musimy też wliczyć lekarzy, naukowców (Berlet wspomina o laboratoriach na pokładzie statku), magazynierów, tragarzy, mechaników. Gołym okiem widać, że to była ekipa na solidniejszą podróż - prawdopodobnie istoty z wehikułów K5 zajmują się czystą geologią, minerałami - zaś K6 i K7 to już naukowcy od flory i fauny, biolodzy, biofizycy - wszystko, co wiąże się z badaniami DNA - jednym słowem badanie skał i minerałów to domena mniejszych wehikułów - zaś głęboka penetracja bio-fizyczna wymaga szeregu ludzi + załoga. Zapewne lecieli oni przy okazji badać jeszcze inne rejony Ziemi.

"Kiedy już staniesz na ziemi przejdź 10 kroków bez oglądania się za siebie" - instruuje Berleta Acorc - to konieczne, dodaje.

Ze względu na inną grawitację (połowę mniejszą niż na Ziemi), nogi Berleta i całe ciało było ociężałe i ciężko było mu się przyzwyczaić znowu do naszej grawitacji - wysadzono go na łące, stąd wnoszę, że robiąc średnio 10 kroków, każdy około pół metra długości, odległość od statku nie mogła wynosić więcej niż 5-6 metrów, plus kąt opadania drabinki statku - niech będzie 7 metrów. Berlet odwrócił się:

"Chciałem obejrzeć odlot statku, ale pole za mną było zupełnie puste. Spojrzałem w niebo, także niczego nie dostrzegłem".

D.M. Oczywiście, że kazano Berletowi nie patrzeć, jak ich wehikuł znika za soczewką magnetyczną, którą owinął się statek. Ten wehikuł z całą pewnością tam nadal był - tylko Berlet nie mógł go zobaczyć (coś podobnego widzieliśmy w filmie Predator z Arnoldem Schwarzeneggerem). Musimy pamiętać, że Akartianom zależało na tym, aby Berleta odprowadzić do domu - zapewne był śledzony aż do momentu bezpiecznego znalezienia się w pobliżu własnego mieszkania. Powodem, dla którego nie pozwolono Berletowi się odwrócić może być fakt, że Berlet mógłby raportować stopniowe zniknięcie wehikułu z oczu, albo co bardziej prawdopodobne, dziwne załamywanie się światła (coś jak w gabinecie luster jedno lustro zmniejsza, drugie powiększa, trzecie jeszcze inaczej zniekształca).

NA KONIEC.

Co ciekawe, coraz więcej faktów zaczyna potwierdzać, że ufonauci faktycznie stanowią symulowane przez Boga istoty (w które wciela się On, kiedy uzna za konieczne) - i tak kolejny element skłania Nas właśnie do takiego rozwiązania.

"Ostrzegli [Berleta] Akartianie, że może ściągnąć na siebie kłopoty, jeśli spróbuje po powrocie opublikować swoje przeżycia. Jednocześnie zachęcili go, aby sporządził pisemną relację ze swojej przygody licząc, lepiej wykształcone pokolenia przyjmą tę historię ze zrozumieniem".

Czysta schizofrenia i hipokryzja! Ostrzegać kogoś przed problemami, jednocześnie zachęcając do pisemnej relacji przeżycia. Tylko niewprawnemu badaczowi tak się może wydawać. Słowa Akartian wielokrotnie potwierdzają wolną wolę daną Berletowi (typu: musisz się przygotować na kłopoty, ale jak chcesz, to opisz swoje przeżycia). Ufonauci z natury są źli i nigdy sami z siebie NIE dają wolnej woli a jedynie oczekują ślepego posłuszeństwa. Tylko Bóg mógłby w taki sposób zachęcić autora do spisania słów. Poza tym, jak widzimy, konieczna jest tutaj WIEDZA - bo jak mówią Akartianie "lepiej wykształcone pokolenia przyjmą tę historię ze zrozumieniem." A więc niejako Bóg "zaocznie" nakazuje badać przypadki uprowadzeń i relacji aby dowiedzieć się o mentalności, technologii ufonautów i unikaniu kłopotów przez ludzi (na zasadzie: wyciągnijcie wnioski z tych symulacji, abyście uniknęli w przyszłości tego, co dotknęło ich).

Fakty, świadczące o tym, iż Akartianie są na początku dopracowywania metod eksploatacji ludzkości i jeszcze nie wszystkie stare systemy funkcjonowania ich planety zostały wymienione oraz ich technika nie była wyższa niż 200 lat od ludzkiej:


1. Ukaranie dowódcy statku, który spanikował i uprowadził Berleta na Akart.
2. Brak technologii umożliwiającej bezpieczne uprowadzenia ludzi.
3. Brak procedur, wytycznych co do uprowadzeń.
4. Istnienie struktur społecznych podobnych do ziemskich (rodziny).
5. Posiadanie pierwszej wersji urządzeń magnetyczncyh (Magnokraft I generacji).
6. Rozwój technologii nie większy niż około 200 lat od ziemskiej.
7. Istnienie zwykłego jedzenia (mięsa, warzywa, papki) - na innych planetach ufonauci odżywiają się tylko energią moralną zrabowaną od ludzi lub małymi pastylkami.
8. Ascetyczność (surowość) mieszkań i wnętrz. Daje się ona zauważyć podczas uprowadzeń na inne planety również. Osobiście posądzam, że na Akart zapanowała odgórna moda na surowość wnętrz i nieposiadanie niemal żadnej prywatnej rzeczy, aby się do niej nie przywiązywać. Wypranie społeczeństwa z posiadania prywatnych bibelotów umożliwia lepszą kontrolę społeczeństwa.
9. Rodzina - Akartianie mają jeszcze komórki społeczne w formie rodzin, dzieci. Na innych planetach, gdzie pasożytnictwo jest o wiele bardziej zaawansowane, te struktury zostały zlikwidowane.
10. Strach Rady przed ujawnieniem ich urządzeń przez Berleta (potem nagła zmiana decyzji).

 

 

 

 

 
numer gg: 1010567
 
Logo totalizmu:
 
 

Motto totalizmu: Wiedza to odpowiedzialność
 

Mottem tej najmoralniejszej obecnie filozofii-religii jest:
"Wiedza to odpowiedzialność"
 
 
 
 
 
 

 

 

  (C)opyright by Dominik Myrcik 2000-2009. Wszystkie prawa zastrzeżone.

This Page support: 800x600, 1024x768.  IE 6.0+; Mozilla Firefox 3.0+

Strona sprawdzona przeglądarkami: Internet Explorer 6 oraz Mozilla Firefox 1.06