"Przypadek
ufonautów z planety Akart jest niezwykły, ponieważ ukazuje
Nam cywilizację, która dopiero uczy się okupować ludzkość i
przygotowuje się do eksploatacji człowieka, będąc niewiele
więcej niż 200 lat bardziej rozwiniętą od Ziemskiej. Jest
niezwykle cennym
studium upadku moralności człowieka i tego, w jakim kierunku
idzie Człowiek i Cywilizacja."
|
Słowa ufonautów-symulacji z Akart to OSTRZEŻENIE dla
ludzi.
|
Ten przypadek jest ciekawy.
Bardzo ciekawy. Artur Berlet (brazylijczyk
pochodzenia niemieckiego) w roku 1958 został uprowadzony
na planetę Akart. I nic w tym szczególnego. Uprowadzenie
jak każde inne. Światła, spodek, promień podnoszący,
obca planeta. To już standard i norma w literaturze
ufonautycznej.
A jednak jest coś, co odróżnia ten przypadek
od setek innych. Tak naprawdę, w przeważającej
większości przypadków Ufonauci uprowadzający człowieka
na swoją planetę są na o wiele wyższym etapie
technologicznego rozwoju. Są już totalnie zgorzkniali,
panuje sztywna i zbrodnicza hierarhia, ludzie (czyli
ufonauci) są tam ubezwłasnowolnieni totalnie - można
powiedzieć, że większość przypadków uprowadzeń świadczy
o tym, że uprowadzenia dokonują cywilizacje posiadające
Magnokrafty II generacji (telekineza).
Ten przypadek, to prawdziwa
perełka - jest on cenny z podstawowego powodu
- uprowadzenia dokonuje cywilizacja, która ledwo co
zbudowała Magnokraft I generacji, nie jest jeszcze
totalnie zepsuta moralnie (zachowanie nosi ślady
ostatecznych cech człowieczeństwa).
Dzisiaj wiemy, że UFOnauci i całe ich cywilizacje są
symulacją Boga (wszechświatowego intelektu). Przypadek
Artura Berleta pokazuje ludziom następny etap (tj. co
się stanie z ludźmi), jeśli się nie obudzimy i nie
zaczniemy żyć moralnie i zgodnie z Prawami Wszechświata
- tj. co się stanie z ludzkością, kiedy zbudujemy
Magnokraft I generacji przy obecnym stanie moralności.
Analiza tego, co się stało z Akartianami daje bardzo
wiele do myślenia. Widać tam postępującą w
zastraszającym tempie filozofię pasożytnictwa i ucisku
społeczeństwa przez wypranych z moralności ludzi i
naukowców. Kariera publicznego kłamstwa,
dokładnie takiego jak na Ziemi zrobiła tam zawrotną
karierę.
"Przypadek A. Berleta pokazuje, co stanie się z ludzkością,
kiedy zbudujemy Manogkraft przy obecnym stanie moralności " |
Na bazie dzisiejszego stanu
wiedzy o ufonautach i ich technologii oraz szatańskości
będziemy wspólnie analizować uprowadzenie Artura Berleta.
Zapraszam.
======================
Na początku książki Artur przeprowadza wywiad "sam ze
sobą" odpowiadając na najważniejsze pytania dotyczące
uprowadzenia. Dlatego też pod pytaniami i odpowiedziami
Berleta znajdują się moje odpowiedzi wyjaśniające
kłamstwa podsunięte Berletowi, a które On potraktował
jako prawdę. Ufonauci zawsze postępują szatańsko z
każdym człowiekiem: wśród nielicznej prawdy zasiewają
morze kłamstwa - na szczęście dzisiaj wiele z ich
kłamstw zdołamy rozszyfrować.
[pytania nie istotne
pomijam]
Pytanie: Jak Oni nazywają swoją planetę?
A. Berlet: Akart. Dla Nas Ziemian jest to
prawdopodobnie Mars. [potem w dopiskach stwierdza
się, że nie Mars a najprawdopodobniej planeta w układzie
Proxima Centauri w odległości ponad 4 lat świetlnych]
D.Myrcik:
Ani
Mars, ani planeta z układu Proxima Centauri. Akartianie
wyraźnie kłamią - podają nieprawdziwe osiągi swoich
statków, podając jednocześnie czas podróży - ok. 30
godzin. Nic się nie zgadza.
A. Berlet: Skierowały [postacie] na mnie
światło, oślepiło mnie, po czym odzyskałem przytomność
po 30 godzinach już u nich [na Akart]. Uznali mnie za
rolnika i zabrali ze sobą, mimo, że ich prawo zabrania
działań mogących wyrządzić szkodę Ziemianom i przewiduje
za to surowe kary.
D. Myrcik:
Pierwsza czerwona lampka -
dlaczego istoty przyjaźnie nastawione do ludzi
sprowadzają stan nieprzytomności i dlaczego ukarano
pilota tego wehikułu pracą w hucie Słonecznej Stali
[wytwarzają z niej swoje statki]? Tacy moralni, tacy
dobrzy? Czy może po prostu pilot spanikował, zabrał
Berleta na planetę, aby wyżsi rangą dowódcy zdecydowali
co dalej? Zresztą stosunki społeczne na Akart jak
spróbuję wykazać wcale aż tak bardzo nie różnią się od
ziemskich.
Pytanie: Ile wynosi odległość do tamtej
planety?
A. Berlet: 62 miliony kilometrów, a prędkość
statku to 500 km na sekundę.
D. Myrcik: Ufonauci z Akart
okłamują Berleta. 62 mln km znajduje się w obrębie
Układu Słonecznego - a żadna planeta nie jest zamieszka.
Ich statki, jak wykażę, czyli Magnokrafty (nieco
zmodyfikowane) jak to przewiduje Teoria Magnokraftu
osiągają ok. 300 tyś. km/s w próżni - i ok 70 tyś. km/h
w atmosferze ziemskiej, co daje ok. 20 kilometrów na
sekundę. Gdyby Artur Berlet transportowany był tylko ok.
500 km na sekundę, jak to wmawiają Akartianie, ich
planeta nie mogłaby być daleko od Ziemi. Obliczeniami
zajmiemy się później.
A.Berlet: Akartianie posiadają urządzenie
zdolne w ciągu kilku godzin zamienić skażoną ziemię
[atomowo] w nawóz dla rolnictwa.
D. Myrcik: Ciekawe więc
dlaczego wmawiają Berletowi, że wzięli go za rolnika i
zwykłemu rolnikowi pokazują całą planetę, swoje
najskrytsze technlogowie, najtajniejsze sprawy planety,
wraz z planem zasiedlenia Ziemi (ponoć
bezkonfliktowego). Wszystko szyte grubymi nićmi. Jednak
ufonauci mają niesamowity talent do zabierania na swoje
planety raczej mało wyrobionych intelektualnie i
zawodowo ludzi, jak A. Domała, który ledwo co skończył
zawodówkę, a miał kontakt z zaawansowanymi technologiami
- to samo Berlet, cóż za "przypadkowa" zbieżność.
"Ufonauci to mistrzowie grania na emocjach ludzi. Okłamują
Berleta od samego początku i szokująco, ale dopiero uczą się
okupować ludzkość! " |
A.Berlet: Przed powrotem oczyszczono mi nawet
żołądek, ponieważ obawiano się, że analiza kału może
wykazać pozaziemskie pochodzenie.
D. Myrcik: Rażąca w
oczy oczywista sprawa. Jedynie na karb niezwykłości
znalezienia się na innej planecie można zrzucić
możliwość, dlaczego uprowadzeni tak często nie
dostrzegają oczywistych faktów - ale jak to mówią,
najciemniej pod latarnią.
==================================================
ANALIZA NAJWAŻNIEJSZYCH FRAGMENTÓW "UFO Z PLANETY AKART"
I WYJAŚNIENIE UPROWADZENIA W ŚWIETLE WIEDZY DOSTĘPNEJ
W POŁOWIE ROKU 2009.
==================================================
UPROWADZENIE.
"Początkowo myślałem, że
to jakieś nadprzyrodzone zjawisko, na przykład łuna
bijąca od ukrytego skarbu, o której wspominała popularna
legenda."
D. M.
Dla tzw.
"sceptyków" wiarygodność po powyższych słowach autora
spada. Bo jak tu wierzyć komuś, kto pierwsze, co
pomyślał, to o starej legendzie i ukrytych skarbach -
dorosły chłop, ufonauci i skarb? Przecież to tak
niedorzeczne, że aż śmieszne. Jednak analizując
przewrotność i fachowość ufonautów można zadać pytanie:
dlaczego, kiedy ukazują się pod postacią rzekomej
Maryi lub podszywając się pod
Jezusa niemal zawsze robią to wobec bogobojnych,
prostolinijnych i niewykształconych ludzi - a niemal
nigdy ani uprowadzenia, ani szatańskie objawienia nie są
czynione w obecności naukowców, doktorów, prawników, lub
właśnie UFOnauci nie uprowadzą jakiegoś znanego
naukowca, nie wymazując mu przy okazji pamięci aby
wiarygodność ufo wzrosła? Odpowiedź jest na to dokładnie
taka sama, jak odpowiedź na pytanie, dlaczego Jezus
nauczał maluczkich rybaków i cieśli oraz ubogi lud, a
nie celników, faryzeuszy i uczonych w piśmie. Dlatego
objawienia nigdy nie miały miejsca wśród osób totalnie
zepsutych (Stalin, Hitler, etc) - czy nie byłoby lepiej,
aby zjawiska "nadprzyrodzone" najpierw pojawiały się u
najbardziej zatwardziałych?
Zamysł wszechświatowego intelektu (Boga)
dzisiaj już znamy - każdy z Nas może sobie z łatwością
odpowiedzieć na to pytanie.
"...Obiekt o średnicy 30 metrów, który kształtem
przypominał dwie miski ułożone jedna na drugiej [...]
(Kliknij na obrazek, aby powiększyć)

D. M.
Wszyscy
wiemy, jak wygląda
Magnokraft - dlaczego więc Berlet raportuje o statku
nieco odmiennych kształtów? Przeciwnicy Teorii
Magnokraftu w ogóle nie dopuszczają do siebie, że
Magnokraft będzie kiedyś zbudowany przez ludzkość - ich
ignorancja ufonautom nie przeszkadza w budowaniu jednak
tych wehikułów. Już na tym etapie - ufonauci oszukują
Berleta co do wyglądu swoich wehikułów - Mangokraft
obwarowany jest bardzo precyzyjnymi wytycznymi, wg
których musi być zbudowany - tutaj jednak widzimy
konstrukcję trochę odmienną - wynika to z tego, że
Akartianie od razu założyli, że celowo będą budować
zmodyfikowane wehikuły, aby odwiedzane przez nich
planety nie poznały niuansów (szczegółów) budowy
pojazdów magnokrafto-podobnych. Stąd właśnie celowo
dobudowany obły spód - proszę jednak zauważyć, że pomimo
zmienionej obudowy, Komora Oscylacyjna jest jednak na
swoim miejscu - po prostu fizycznie nie dało się jej
umieścić w innym miejscu. Ufonauci z Akart NIE są
jeszcze na etapie, gdzie mają możliwość manipulowania
umysłami - dlatego też nie potrafią włożyć bezpośrednio
do głowy takich obrazów, jakie by sobie życzyli -
dlatego jeszcze posługują się fizycznymi manipulacjami,
które możemy wypunktować. Jedną z nich jest właśnie
wygląd wehikułu K6 (Artur Berlet właśnie takim wehikułem
został uprowadzony, ma on ponad 32 metry średnicy -
Berlet mówi o 30 metrach, różnicę możemy zrzucić na karb
niedokładności w pomiarach). Również nie możemy
zapomnieć o fakcie pracy w trybie soczewki magnetycznej,
która jest w stanie zmienić obraz docierający do oczu
postronnego obserwatora. Pod spodem przyjrzyjmy się
faktycznej budowie wehikułu, który uprowadził Berleta.

Tak właśnie wygląda Magnokraft K6 - 6 stałych
członków załogi - jak widać, Komora Oscylacyjna jest
tutaj zabudowana a u Berleta na rysunku nie. Wynika to z
materiału użytego do budowy wehikułu - może być on
płynnie regulowany, jeśli chodzi o przezroczystość - od
pełnej przezroczystości do wyglądu normalnego metalu.
Jedyny dylemat jest taki, że Berlet podaje precyzyjnie
rozkład pomieszczeń, przez które był przeprowadzany na
powierzchnię planety Akart. Nie zgadzają się one z
wehikułem K6 (Berlet mówi o kilku minutach przejścia
- K7 natomiast ma 70 metrów średnicy i ewentualnie
klucząc pomiędzy pokojami można mówić o kilku minutach -
istnieje jeszcze wyjaśnienie, że oszołomiony i osłabiony
Berlet źle ocenił czas wyjścia z wehikułu)
Istoty założyły Berletowi płaszcz (tunikę) z
długimi rękawami, sami zaś wychodzili w kombinezonach.
D. M.
Takie
płaszcze chronią przed wpływem pola magnetycznego, a
także promieniowaniem z kosmosu. Jak widać, ufonauci z
Akart sami musieli oddychać i ubierać się w kombinezony,
gdyż dla nich środowisko ziemskie było szkodliwe -
dzisiaj wiemy z relacji samych ufonautów (innych
planet), że niektórzy ufonauci muszą używać nie tylko
butli z tlenem, ale ściśle izolujących ich od środowiska
naturalnego kombinezonów. Z jaką pogardą odnoszą się do
Człowieka, skoro sami lecąc poprzez jakieś niebezpieczne
rejony kosmosu ubierają się w grube kombinezony - a
Berleta usypiają nie chroniąc go od szkodliwego
promieniowania.
"Wydawało mi się, że straciłem połowę wagi i
jednocześnie powiększyłem rozmiary."
D. M.
Berletowi
nic się nie wydawało! Dzisiaj wiadomym są równania
grawitacyjne Konceptu Dipolarnej Grawitacji, które
ujawniają, że planety różnych wielkości różnią się też
siłą przyciągania (oczywiście zależy to nie tylko od
wielkości, ale przede wszystkim od masy i struktury
globu) - zresztą zmianę ciała raportują niemal wszyscy
uprowadzeni, którzy pamiętają swoje uprowadzenie. Jedni
przylatują na planety, gdzie czują się ciężsi, inni zaś,
jak Berlet na planety, gdzie tracą wagę (lokalna gęstość
przeciw-materii jest rozrzedzona) i poruszają się
tanecznym krokiem "Michaela Jacksona" - czują się lekko
i dynamicznie. Wrażenie powiększenia rozmiarów zapewne
jest pozorne - może ono wynikać przede wszystkim z innej
perspektywy - widząc inną planetę, inne budynki inne
przestrzenie - można założyć, że Berlet błędnie ocenił
zmianę rozmiarów - lub też faktycznie postrzegał on
nieco inaczej fizycznie, np. poprzez inaczej rozchodzące
się w atmosferze Akart promienie słoneczne mogły
powodować zmiany wizualne, które niekoniecznie były
zmianami faktycznymi. Co ciekawe, początkowo Berlet
sądził, że musiał długo nie jeść, bo czuje się
niesamowicie lekki. To zabawne, jak ludzie potrafią
sobie tłumaczyć najprostsze fakty brakiem wiedzy,
prawda?
Do Artura Berleta próbowano na początku mówić w
różnych językach, jednak nie odpowiedział, co wyraźnie
niecierpliwiło zebranych. W końcu przemówił po niemiecku
i nawiązano kontakt.
D. M.
To bardzo
ważny sygnał. Świadczy on bowiem wyraźnie, że
cywilizacja, która uprowadziła Berleta nie wynalazła
jeszcze i nie odkryła telepatii oraz TRI (urządzeń
rozpoznających myśli) - podczas innych uprowadzeń myśli
bezpośrednio wkładane są do głowy uprowadzonego - w tym
przypadku jednak istnieje poważna bariera językowa. A
drugi aspekt tej sprawy jest taki, że albo Berlet
faktycznie został uprowadzony przypadkiem, a załoga nie
wiedziała w jakiej części świata się znajduje,
przeprowadzając badania na glebie i roślinach - albo
odstawiono przed Berletem teatrzyk znany szeroko w
literaturze ufonautycznej.
"Dwie rzeczy zwróciły moją szczególną uwagę -
powolny ruch masy ludzkiej oraz lśnienie ścian mijanych
budynków, które mnie z początku oślepiało"
D. M.
Znowu mamy
aspekt związany z grawitacją - Berlet odczuwa
poruszających się ludzi jak w zwolnionym tempie, a
w rzeczywistości to On dla nich wyglądał jak człowiek
puszczony na przyspieszonym filmie - dla nich zaś samych
poruszali się tak samo, jak My na swoich ulicach.
Oślepiająco lśniące domy to element nowy - jak
wspomniałem może On wynikać z innego odbioru kolorów
przez mózg i oczy Berleta. Logicznie rzecz biorąc, która
cywilizacja czy państwo budowałoby sobie miasta, wśród
których poruszanie się oślepiałoby tłumy ludzi. Byłoby
to bez sensu. Oczywiście można założyć, że większość
ludzi nosiła jakieś specjalne okulary z filtrem, który
anulował oślepienie budynków, ale byłoby to mnożenie
bytów ponad potrzebę.
"Przybyliśmy do domu tego, który ze mną rozmawiał
po niemiecku. Poszedłem do łazienki i postanowiłem wziąć
kąpiel. I tu kolejna niespodzianka -
woda okazała się tak lekka jak gaz".
D. M.
Dokładnie
właśnie tak jest. Dziwi mnie tylko reakcja innego
uprowadzonego, Andrzeja Domały, który na Planecie Nea
wcale nie czuł się cięższy, a woda, którą wziął do pół
litrowego kubka wydawała mu się tak ciężka jak 3-4
litrowa - chyba, że Neatańczycy opracowali jakieś
urządzenie, które zapewniało odpowiednie odczucia
grawitacyjne na danej planecie.
Akartianin: "Nie mieliśmy [Berleta] zamiaru
zabierać kogokolwiek z Ziemi. Osoba, która Cię zabrała,
została za to ukarana".
D. M.
Albo
ufonauta kłamie, albo faktycznie (i wskazuje na to kilka
faktów), Berlet został przypadkiem zabrany na Akart.
Mogło to wyglądać tak, że Berlet natykając się na ich
pojazd przeszkodził im w pobieraniu próbek gleby i fauny
- kiedy Ci go zobaczyli, wpadli w panikę a ich szef (ten
ukarany) zadecydował o uśpieniu Berleta i przewiezieniu
go jako królika doświadczalnego. Najwyraźniej nie
wszystkim się to spodobało: ukarano dowódcę statku, ale
skwapliwie skorzystano z możliwości przebadania Berleta
i całej sytuacji, która z tego wyniknie. Musimy
pamiętać, że ta cywilizacja dopiero wdrażała system
uprowadzeń i nie miała odpowiednich procedur.
"Naliczyłem 10 różnych potraw".
D. M.
Kolejna
ważna informacja: Akartianie tak jak ludzie jedzą. Co
prawda są to nieco inne potrawy, ale występuje tam
mięso, rośliny i dziwna galaretowata substancja. Kiedy
uprowadzenia dokonują cywilizacje na wyższym etapie
rozwoju, praktycznie niczego nie spożywają, a rabują
energię moralną od ludzi, bezpośrednio odżywiając swoje
ciała, ewentualnie połykając od czasu do czasu jakieś
pastylki. Tutaj widać zaczątki poszukiwania
uniezależnienia się od jedzenia: dziwna galaretowata
substancja to zapewne opracowane przez ichnich naukowców
jakiś zestaw witamin - mało jedzenia, a dużo energii.
"Podeszliśmy do czegoś, co wyglądało jak duża
lodówka, otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do
środka. Wyglądała jak skrzynia o zaokrąglonych
narożnikach, jedynym, co zauważyłem w środku były dwie
małe dźwigienki i kilka wskaźników. Do moich uszu
dobiegał jedynie odgłos dobrze nasmarowanych łożysk."
D. M.
Nie da się
lepiej opisać Magnokraftu Czteropędnikowego, którzy
wygląda jak budka (czy mała stodoła) - a który pędniki
ma zamontowane na 4 rogach pojazdu. Akartianie jeszcze
bardziej zmniejszyli więc wehikuł czteropędnikowy,
przystosowali do swoich balkonów/lądowisk przy domach. Z
tym, że Magn. 4-pędnikowy jest bardziej siermiężny -
pojazd służący Akartianom jako mini-bus był cały
zabudowany (stąd nie było widać pędników doczepionych do
jego rogów). Jeśli chodzi o odgłos towarzyszący
bezszelestnemu pojazdowi (niby smarowanie łożysk) wynika
on prawdopodobnie albo z szumu powietrza opływającego
pojazd, który poprzez zamknięte drzwi mógł się wydawać
inny niż faktyczny - albo, co bardziej prawdopodobne,
wynikał z pracy komór oscylacyjnych, te zaś wytwarzając
potężne pole magnetyczne, które z kolei uderzało o
powietrze, szybko przemieszczając się w powietrzu.
"Czym napędzany jest ten pojazd?" - zapytał
Berlet.
"Energią słoneczną" - padła
odpowiedź.
D. M.
To wierutne
kłamstwo. Ufonauci niemal zawsze się wykręcają od
odpowiedzi - ale często pycha i samozadufanie pcha ich
do dania poprawnej odpowiedzi. Ufonauta Acorc, który
opiekował się Berletem sam sobie kilka razy zaprzecza,
kłamie - jak widać procedury okłamywania ludzi są tam
pomału wdrażane tak, aby mieć gotową odpowiedź na każde
pytanie i by była ona fałszywa lub zawierała kłamstwo w
jakimś procencie. Acorc mówiąc "energia słoneczna" -
faktycznie podał prawdziwą odpowiedź, bo słońce też
wytwarza pole magnetyczne, więc w pewnym sensie nie
skłamał - a okrążył odpowiedź tak, aby nie skłamać, a
jednocześnie nie powiedzieć prawdy.
"Czy na Ziemi jeszcze jej nie znacie?" - pyta
Acorc uprowadzonego, a tuż po chwili dodaje:
"Dobrze
wiemy, że na Ziemi nie znacie jeszcze tego zjawiska".
D. M.
Zdanie
później wychodzi na jaw faktyczna intencja i wiedza
ufonauty - najpierw niby się dziwi, udając że nie zna
Ziemi i naszych technologii - tuż za chwilę wychodzi
szydło z worka - wie i to doskonale. Jednak Akartianie
są jeszcze na etapie chwalenia się przed uprowadzonymi
swoimi osiągnięciami - dzięki tej pysze ten przypadek
jest tak bardzo cenny - inne uprowadzenia bowiem już są
dokonywane przez totalnie złe i wyprane z moralności
istoty, kompletnie podporządkowane nowemu systemowi,
których kontroluje ich totalnie.

Dziwnym "zbiegiem okoliczności" pojazd z planety
Akart jest łudząco podobny do Magnokraftu
Czteropędnikowego, który wygląda jak czworokątna budka -
taki magnokraft 4-pędnikowy spotkał ś.p. uprowadzony Jan
Wolski podczas spotkania ufo w Emilcinie opisuje on ich
pojazd właśnie w
taki
sposób.
Zabudować odpowiednio pędniki (aby były niewidoczne i nieszkodliwe
podczas przypadkowego zetknięcia) i wymodelować mini-pojazd żaden
problem. Na dodatek Berlet opisuje moment wyłączenia osłony dachu - po
wciśnięciu guzika cały dach wehikułu staje się przezroczysty - idealnie
pasuje do materiału, z jakiego będziemy budować magnokrafty (regulowany
stopień przepuszczalności światła) - gdyby to był zwykły szyberdach -
światło spadałoby stopniowo - a nie gwałtownie, jak opisuje to Berlet.
Ile trwa podróż na Ziemię? - zapytał Berlet.
36 godzin, ok. 65 milionów kilometrów - odpowiedział
Ufonauta z Akart. Daje to około 500 km na sekundę
prędkości ich pojazdu, czyli około 180 tyś km/h.
Ufonauta wierutnie kłamie z jakiegoś powodu. Jak
wiadomo, prędkość w próżni magnokraftu wynosi prawie 300
tyś km/sek, czyli trochę mniej niż prędkość światła.
Zasięg magnokraftu przy prędkości niemal równej
prędkości światła w czasie 36 godzin to około 38,8
miliarda kilometrów. W tym promieniu musiałaby się
znajdować Akart.
Najbliższa gwiazda to Alfa Centauri, odległa około 4 lata świetlne od
Ziemi. Ufonauta więc kłamał. Berletowi wydawało się na początku, że
planetą tą jest Mars. Pozostaje więc ostatnie wyjaśnienie
fenomenu odległości i umiejscowienia Akart. Akartianie nie dysponują
Magnokraftami II generacji, które mogą olbrzymie odległości pokonywać w
parę sekund. Swoimi wehikułami zaś nie mogli przebyć żadnej rozsądnej
odległości, która kryłaby w sobie inny Układ Słoneczny zdolny do
posiadania życia. A więc Akartianie musieli
pożyczyć wehikuł od cywilizacji wyżej od nich samych
rozwiniętej.
Właściwie bardziej prawdopodobne jest, że Akartianie są w mocy
cywilizacji wyżej rozwiniętej (lub władcy Akart, a społeczeństwo jest
nieświadome). Znając przewrotność i szatańskość ufonautów jeszcze
bardziej upadłych moralnie, można to nawet z pewnością założyć. Nie mogą
przecież dopuścić, że inna cywilizacja będzie próbowała przejąć "ich
teren". Więc jako dysponujący większą mocą wchłaniają mniej rozwinięte
cywilizacje (najprawdopodobniej grożąc konfliktem zbrojnym).
Ufonauta Acorc na pytanie o demokrację na Akart tak oto wykręca
się od odpowiedzi:
"Nie wiem jak moi rodacy zareagowaliby, gdyby
dowiedzieli się, że opowiadam Ci o rzeczach mogących
utrudnić
ci
powrót na Ziemię. Bez względu na to, czy będą świadkowie [ich rozmowy],
Syn Słońca oraz Rada dowiedzą się o wszystkim. Będę musiał powiedzieć im
prawdę, my nigdy nie kłamiemy. Nie pytaj o nic, czego nie widzisz na
własne oczy".
Acorc kłamie i wykręca się od odpowiedzi, bo wie doskonale, że jest
nieustannie inwigilowany przez "syna słońca" czy aby zbyt wiele nie
powie Berletowi. A więc mają tam aparat ucisku i nacisku! Nie pytaj o
nic, czego nie widzisz na własne oczy - a więc jest coś, czego Acorc
strzeże, czego się wstydzi!? Czego niby? Organizowania planety jako
hodowli niewolników. Prawdy o Akart, która aż wyłazi na każdym kroku?
Wszystko na to wskazuje, że Akart jest poddawana bardzo szybko
rozwijającemu się aparatowi represji na globalną skalę.
I kolejny fakt potwierdza, że UFOnauci z Akart byli tylko o
włos bardziej zaawansowani od Nas: na drugi dzień, Berlet stanął przed
Radą, której niektórzy członkowie obawiali się, że jest on
zakamuflowanym naukowcem, który mógłby zdradzić ziemianom ich tajemnice.
Członkowie Rady pytają Berleta:
Czy to prawda,
że nie chodził do szkoły o profilu inżynierskim lub
astronomicznym? Ten oczywiście potwierdza. Jak widać,
bardzo się boją, aby ten faktycznie nie okazał się kimś,
kto z dostarczonych mu danych mógłby wyciągnąć
prawidłowe wnioski lub mógłby jako astronom zapytać o
niuanse. Bardzo się boi, jak widać, Rada o sytuację z
Berletem. Gdyby wydało się nieudacznictwo i klęska w tym
przypadkowym uprowadzeniu Berleta, UFOnauci, którzy
najwidoczniej próbują podporządkować sobie rząd Akartian
mogliby mieć podkładkę typu, że "skoro sobie nie
radzicie, musicie część władzy oddać Nam".
"Przed wysadzeniem Cię na Ziemi zostaniesz poddany szczegółowym
oględzinom, aby załoga statku miała pewność że nie masz absolutnie
żadnego dowodu na potwierdzenie pobytu tutaj".
[WIZYTACJA AKART]
Acorc zabiera Berleta na przejażdżkę po planecie. Pokazuje mu pola
uprawne, tarasy rolnicze, maszyny, którymi ludzie spulchniali glebę - a
także coś przypominającego do złudzenia traktor ziemski, tyle, że
zamiast warczeć, buczał (buczenie komory oscylacyjnej). To kolejny,
silny sygnał, że Akartianie są na nieznacznie większym stopniu rozwoju
od ludzi, jeśli nie wymyślili dotychczas sposobu pełnej technologii nie
wymagającej ingerencji człowieka, a po prostu zamiast silników w
traktorze zamontowali komory (magnesy). Na pytanie dlaczego traktory nie
hałasują otrzymuje taką oto odpowiedź: "Nie
hałasują, ponieważ są napędzane energią słoneczną, podobnie jak statek,
którym tu przybyłeś".
Fabryka. Po przybyciu do Miasta Serrana (wytwórni ichnich
magnokraftów i niejako stolicy technologicznej) Acorc znowu pokazuje
dokument (zapewne zatwierdzony przez Radę). To dziwne prawda, że na
ponoć planecie bez wojen, planecie szczęścia i miłości, ktoś musi
wydawać dokumenty uprawniające, co mogą pokazać Berletowi, a co nie.
Kolejna wskazówka, że szczęście i wolność na owej planecie to tylko
maska pozorów. Artur Berlet zauważa, że mimo środka dnia to już 3
posiłek - a w sumie Akartianie mają w ciągu dnia około 8 posiłków, do
czego Berlet nie może się przyzwyczaić - Acorc stwierdza, że na Ziemi on
też nie może się przyzwyczaić do tak małej ilości posiłków (3).
Pośrednio potwierdza on, że bywa na Ziemi, ale, że na Akart
najwidoczniej o wiele szybciej ulatuje i przetwarza się energia z
jedzenia - zresztą tam grawitacja jest o wiele mniejsza na co wskazuje
nie tylko spadek wagi Berleta, który czuje się połowę lżejszy, ale
2-krotnie większe bawoły niż na Ziemi, które oglądał z bliska. Fabryka
jest tak samo skonstruowana jak zwykłe ziemskie fabryki: maszyny,
obrabiarki, wytłaczarki, dział elektryczny do produkcji broni
elektrycznej, jakieś magazyny, itd. Pokazuje Berletowi pistolet
elektryczny, który strzela wiązką łuku elektrycznego i wytwarza 200
woltów zdolnych zabić człowieka. Co ciekawe, łuk jest bezszelestny.
Dalsze bronie są już o wiele ciekawsze, np. neutralizator.
Może on pozbawić życia z odległości 5 tys. kilometrów, człowieka
pozbawia oddechu i zabija w przeciągu kilku sekund. Co ciekawe, może on
zabić załogę wewnątrz statku nie naruszając jego samego, ale pozbawiając
go sterowności.
Słoneczny Pojazd. Acorc bez
problemu pokazuje Berletowi odlewnię Magnokraftów, czyli tego, co nazywa
słonecznym pojazdem. Berlet widzi ogromne ponad 30-metrowe formy
odlewnicze, gdzie poprzez szczeliny wlewa się stal.
O niedopracowaniu metod produkcji tych wehikułów świadczy fakt, że
szlifowaniem i obrabianiem czasz pojazdu zajmowały się frezarki,
obrabiarki i szlifierki. Co znowu potwierdza, że Akartianie nie są
starsi w technologii więcej niż około 200 lat.
I tu zagadka się wyjaśnia:
Turbiny "silnika słonecznego" okazują się przydatne tylko w atmosferze
planety, natomiast Acorc wyjaśnia, że poza atmosferą są bezużyteczne.
Podsumowuje więc: "W przestrzeni kosmicznej stają się całkowicie
bezużyteczne. W kosmosie statki popychane są, czy też raczej przyciągane
przez fale magnetyczne wysyłane przez różne planety, w tym naszą."
A tuż za chwilę dodaje: "Czy wiesz, że pod tą częścią [kolumną
wysokości 80 cm kształtem identyczną do tej z Teorii Magnokraftu],
znajduje się inna, zasłonięta? Jej blask by nas oślepił".
"Bez niej statek byłby zupełnie bezużyteczny". Tyle, że Acorc
wprowadza w błąd Berleta twierdząc, że owa część wytwarza fale
grawitacyjne. To dziwne z uwagi na fakt, że przed chwilą twierdził, że w
kosmosie korzystają z fal magnetycznych. Magnesy wymyślono dawno - ale
nikt jeszcze nie widział silnika grawitacyjnego. Co prawda, można
teoretycznie założyć, że w obrębie planety korzystają z pewnej formy
anulowania grawitacji. Ale wg mnie to mocna ściema pokolorowana kredkami
świecowymi.
Opisy Słonecznego Statku, którego dostarczył Acorc są wystarczającym
dowodem, że chodzi tutaj o Komorę Oscylacyjną i zasadę
przyciągania-odpychania pól magnetycznych.
Acorc tłumaczy, że magnetyzm na planecie jest bezużyteczny do
napędzania, bo pojazd zostałby przyciągnięty do Ziemi i rozbił się.
Jeśli faktycznie Akartianie wyposażają swoje statki w podwójny napęd, to
tylko z jednego powodu: albo jest on awaryjny, dlatego posiadają drugi
typ napędu, albo prowadzą wojny z innymi i boją się uszkodzenia statku i
wzięcia do niewoli lub zostania uwięzionym na jakiejś planecie bez
możliwości powrotu.
Acorc znowu się wygadał!
Twierdzi, że statki służą do transportowania towarów na Akart - znaczy
albo Akartianie prowadzą na szeroką skalę badanie i konsumowanie zasobów
innych planet - albo rabują owe towary np. od Ziemian.
Wytop stali. Spod ziemi wyjeżdżały wagoniki z jakąś rudą, która pod
wpływem wielu tysięcy woltów roztapiała się i stanowiła jeden ze
składników obudowy ich wehikułów. Musimy pamiętać, że jeden z elementów
Magnokraftu musi umożliwiać przenikanie pola magnetycznego, drugi zaś na
odwrót - magnetorefleksyjność.
I najważniejsze potwierdzenie: Akartianie obawiają się ataku z
kosmosu obcych cywilizacji, dlatego porozstawiali na całej planecie sieć
obserwatoriów. Doskonale wiedzą, że istnieją inne cywilizacje na
podobnym poziomie rozwoju.
[Atak na ludzkość]
Akartianie mają w planach zasiedlenie ludzkości, oraz obserwowanie
przebiegu wojny, którą mogą wywołać ludzie. Wtedy po skażeniu nuklearnym
przejmą Ziemię, zneutralizują skażenie i zasiedlą ją swoimi ludźmi z
przeludnionej Akart.
"Zależy Nam, aby o Twoich przeżyciach dowiedziała się znaczna
część Ziemian, ale w chwili obecnej nikt Ci nie uwierzy. Uwierzą dopiero
wtedy, gdy część tych faktów zostanie potwierdzona".
W świetle tego, co obecnie w 2009 roku wiemy o tym, kim są UFOnauci
(że są symulacją wykreowaną przez Boga) - słowa te mnie BARDZO
zastanowiły i...nieco przeraziły.
Po pierwsze: kolejne zaprzeczenie tajności Akartian:
"zależy Nam" - a więc Bogu zależy,
aby ludzie zastanowili się nad tymi słowami (bo jak obcej cywilizacji,
która raczej nastawiona jest ekspansywnie i militarnie wobec innych
cywilizacji mogłoby zależeć, aby inna cywilizacja podjęła ewentualnie
obronę przeciwko nim).
"Znaczna część Ziemian"
- a
dlaczego nie wszyscy a tylko znaczna. A może "aż" znaczna? A jeśli się
dowiedzą, co to ma wspólnego z rozwojem ludzi? Znaczy, że mają podjąć
później próbę budowy nowej cywilizacji?
"Uwierzą, gdy część tych faktów zostanie
potwierdzona" - Po pierwsze, Acorc mówi o "części faktów" - a
nie o wszystkim, czyli skądś WIE że po pierwsze część faktów zostanie
potwierdzona, czyli zna przyszłość. Co z kolei potwierdza
dobitnie, że sam wszechświatowy intelekt (Bóg) podpina swoją świadomość
pod UFOnautów i kieruje ich słowami wbrew logice i chęci UFOnautów -
która cywilizacja zdradziłaby tak wiele innej, gdyby chciała ją napaść?
Acorc wyjawił wszystko "kawa na ławę" - nic tutaj nie pozostawia cienia
wątpliwości. Na poziomie ich techniki nie mają prawa znać przyszłości,
gdyż Akartianie jeszcze nie zbudowali urządzeń manipulujących czasem - a
jest bardzo wątpliwe, aby cywilizacja, która kontroluje Akartian
zdradzała im aż takie szczegóły.
Słowa ufonautów-symulacji z Akart to OSTRZEŻENIE dla
ludzi.
|
Czyżby
ze słów Acorca czyli symulacji Boga zaczynał
się wyłaniać plan, który Bóg wcieli w życie, jeśli
ludzie nadal będą postępować tak jak dotychczas? Jak
wiemy, symulacje Boga, jakie od zarania dziejów stanowią
diabły/ufonauci są tylko symulacjami, czyli
spreparowanymi przez Boga dopustami, które mają wpłynąć
na podniesienie poziomu wiedzy i moralności ludzi. A co,
jeśli faktycznie ludzie tak się zaczną uciskać, że w
końcu wybuchnie niszczycielska wojna -
Słowa ufonautów z Akart to
ostrzeżenie dane ludzkości: "jeśli pójdziecie
tą ścieżką, którą idziecie, to sprawię, że to Wy
staniecie się symulacją - a tamci, którzy byli
symulacją, staną się prawowitymi mieszkańcami
Wszechświata, skoro Oni potrafili sobie poradzić w
trudnych warunkach, Bóg może uznać, że istoty ludzkie
NIE zasługują na to by być godnym życia, więc unicestwi
Nas swoimi rękoma, co potwierdza Acorc: "Zapewniam
Cię [mówiąc do Berleta] że nikogo nie spotka z naszej
strony nic złego. Wszelkie nieszczęścia mogą być
wywołane tylko Waszymi rękoma".
Kolejne zdanie Acorca daje wiele do myślenia:
"My Akartianie,
zmuszeni przez okoliczności, staliśmy się
realistami".
Można dostać wypieków na twarzy nie znając tych okoliczności. Ale
COŚ, lub KTOŚ lub jakaś sytuacja wymusiła na ufonautach taki styl
myślenia. Czyżby Akartianie zorientowali się, że nie mają szans z wyżej
zaawansowanymi cywilizacyjnie od nich ufonautami? A może jeszcze
ciekawiej, Bóg pozwolił na to aby...symulacja ufonautów z Akart
domyśliła się, że są symulacją?!? W ten sposób wprowadzając "kij i
marchewkę" pomiędzy ludzi (prawdziwych) a jego symulacje na zasadzie -
"kto się będzie lepiej rządził, ten będzie
stworzony na Mój wzór i stanie się istotą o którą mi chodzi"?
Przewrotne? Niemożliwe?
A ci, którzy nie będą respektować Jego praw przejdą to, co
napisane w Biblii i odejdą "w czeluści piekieł" - czyli zostaną NA
ZAWSZE odsunięci od bycia człowiekiem, już nawet nie będą symulacją, a
po prostu na zawsze zostaną uwięzieni w przeciw-świecie jako
nieśmiertelne dusze, które NIGDY nie będą mogły wejść w ciało i rozwijać
się jako "obraz Boga"?
[Odlot z Akart]
Konieczność usypiania Berleta tłumaczona jest względami zdrowotnymi i
przelotami przez silne oddziaływania w kosmosie. To bzdura. Wszystko
polega na tym, że Akartianie mieszkają znacznie znacznie dalej niż to,
co opowiedzieli Berletowi. Niestety, nie mają techniki umożliwiającej w
rozsądnym czasie przebyć tysiące miliardów kilometrów - więc proszą o
pomoc swoich zarządców. Ci zaś zabierają ich statek na pokład swojego
statku - przemieszczają się o znaczne odległości a na czas wybudzenia
Berleta - wypuszczają ich pojazd pozwalając samodzielnie sterować. Kiedy
Artur Berlet znowu zasypia Ci znowu transportują wehikuł Akartian. Jak
już wspomnieliśmy, planeta Akart nie ma prawa być zlokalizowana w
zasięgu tylu kilometrów od Ziemi, które są dostępne technologii Akartian
(chyba, że faktycznie mają opanowane wehikuły telekinetyczne, ale ich
poziom techniki na to nie wskazuje).
Berlet opisuje statek, w którym wracali z powrotem. Znajdowały się w
nim 3 poziomy z połączonymi między nimi windami. W środkowym poziomie w
korytarzach znajdowały się schowki, półki, szuflady - było ich mnóstwo.
To potwierdza magnokrafto-podobny układ wehikułu, który mając ponad 30
metrów średnicy mógł zmieścić 2 małe wehikuły (około 5-metrowej średnicy
każdy).
A teraz bardzo ciekawe rozwiązanie, które Akartianie zainstalowali w
swoich wehikułach - muszą być naprawdę bardzo przezornymi istotami,
jeśli w maszynowni zainstalowali aż 6 pędników głównych (jeden nad
drugim). Instalowali po 2 pary pędników - kiedy jedna para wysiadała,
włączano następną, itd.
A. Berlet: Czy te silniki są wykorzystywane do lotu w
atmosferze?
Acorc [ufonauta]: Nie, ich zadaniem jest zwiększanie
przyciągania magnetycznego tej części względem obiektu - wskazał
kopułę w górze statku.

Typ K6. Podobno takim magnokraftem podróżował Berlet. Kopuła,
o której mówi Acorc to pędnik główny. Chociaż budowa wnętrza
wskazywałaby, że mógł to być wehikuł K7 (ponad 70 m średnicy).
Acorc rozkazuje Berletowi: połóż się spać. Ten pyta:
Dlaczego muszę iść spać, skoro czuję się dobrze? Acorc był zaskoczony
tym pytaniem: Może zdołam Ci to wyjaśnić, jak się obudzisz.
D.M. Acorc po prostu miałby,
delikatnie mówiąc kłopoty, gdyby musiał się tłumaczyć swoim faktycznym
szefom, dlaczego nie został uśpiony. Berlet oczywiście NIE mógł się
dowiedzieć, że Akartianie są kontrolowani przez innych, wyżej
zaawansowanych. To jest prawdziwy powód zmuszenia go do snu.
Aż 31 osób + Berlet leciało statkiem. 2 ekipy na zmianę (do
sterowania samym wehikułem K6 wystarczy 12 osób - po 6 na zmianę). Nie
trzeba mieć tęgiej głowy aby się domyślić, że wśród załogi był tajny
agent "tamtych" wyżej zaawansowanych, który kontrolował co też jego
"podwładni" robią. Musimy też wliczyć lekarzy, naukowców (Berlet
wspomina o laboratoriach na pokładzie statku), magazynierów, tragarzy,
mechaników. Gołym okiem widać, że to była ekipa na solidniejszą podróż -
prawdopodobnie istoty z wehikułów K5 zajmują się czystą geologią,
minerałami - zaś K6 i K7 to już naukowcy od flory i fauny, biolodzy,
biofizycy - wszystko, co wiąże się z badaniami DNA - jednym słowem
badanie skał i minerałów to domena mniejszych wehikułów - zaś głęboka
penetracja bio-fizyczna wymaga szeregu ludzi + załoga. Zapewne lecieli
oni przy okazji badać jeszcze inne rejony Ziemi.
"Kiedy już staniesz na ziemi przejdź 10 kroków bez oglądania się
za siebie" - instruuje Berleta Acorc - to konieczne, dodaje.
Ze względu na inną grawitację (połowę mniejszą niż na Ziemi), nogi
Berleta i całe ciało było ociężałe i ciężko było mu się przyzwyczaić
znowu do naszej grawitacji - wysadzono go na łące, stąd wnoszę, że
robiąc średnio 10 kroków, każdy około pół metra długości, odległość od
statku nie mogła wynosić więcej niż 5-6 metrów, plus kąt opadania
drabinki statku - niech będzie 7 metrów. Berlet odwrócił się:
"Chciałem obejrzeć odlot statku, ale pole za mną było zupełnie
puste. Spojrzałem w niebo, także niczego nie dostrzegłem".
D.M. Oczywiście, że kazano Berletowi nie patrzeć, jak ich wehikuł
znika za soczewką magnetyczną, którą owinął się statek. Ten wehikuł z
całą pewnością tam nadal był - tylko Berlet nie mógł go zobaczyć (coś
podobnego widzieliśmy w filmie Predator z Arnoldem Schwarzeneggerem).
Musimy pamiętać, że Akartianom zależało na tym, aby Berleta odprowadzić
do domu - zapewne był śledzony aż do momentu bezpiecznego znalezienia
się w pobliżu własnego mieszkania. Powodem, dla którego nie pozwolono
Berletowi się odwrócić może być fakt, że Berlet mógłby raportować
stopniowe zniknięcie wehikułu z oczu, albo co bardziej prawdopodobne,
dziwne załamywanie się światła (coś jak w gabinecie luster jedno lustro
zmniejsza, drugie powiększa, trzecie jeszcze inaczej zniekształca).
NA KONIEC.
Co ciekawe, coraz więcej faktów zaczyna potwierdzać, że ufonauci
faktycznie stanowią symulowane przez Boga istoty (w które wciela się On,
kiedy uzna za konieczne) - i tak kolejny element skłania Nas właśnie do
takiego rozwiązania.
"Ostrzegli [Berleta] Akartianie, że może ściągnąć na siebie kłopoty,
jeśli spróbuje po powrocie opublikować swoje przeżycia. Jednocześnie
zachęcili go, aby sporządził pisemną relację ze swojej przygody
licząc, lepiej wykształcone
pokolenia przyjmą tę historię ze zrozumieniem".
Czysta schizofrenia i hipokryzja! Ostrzegać kogoś przed problemami,
jednocześnie zachęcając do pisemnej relacji przeżycia. Tylko
niewprawnemu badaczowi tak się może wydawać. Słowa Akartian wielokrotnie
potwierdzają wolną wolę daną Berletowi (typu: musisz się
przygotować na kłopoty, ale jak chcesz, to opisz swoje przeżycia).
Ufonauci z natury są źli i nigdy sami z siebie NIE dają wolnej woli a
jedynie oczekują ślepego posłuszeństwa. Tylko Bóg mógłby w taki sposób
zachęcić autora do spisania słów. Poza tym, jak widzimy, konieczna jest
tutaj WIEDZA - bo jak mówią
Akartianie "lepiej wykształcone pokolenia przyjmą tę historię ze
zrozumieniem." A więc niejako Bóg "zaocznie" nakazuje badać przypadki
uprowadzeń i relacji aby dowiedzieć się o mentalności, technologii
ufonautów i unikaniu kłopotów przez ludzi (na zasadzie: wyciągnijcie
wnioski z tych symulacji, abyście uniknęli w przyszłości tego, co
dotknęło ich).
Fakty, świadczące o tym, iż
Akartianie są na początku dopracowywania metod
eksploatacji ludzkości i jeszcze nie wszystkie stare
systemy funkcjonowania ich planety zostały wymienione
oraz ich technika nie była wyższa niż 200 lat od
ludzkiej:
1. Ukaranie dowódcy statku, który spanikował i
uprowadził Berleta na Akart.
2. Brak technologii umożliwiającej bezpieczne
uprowadzenia ludzi.
3. Brak procedur, wytycznych co do uprowadzeń.
4. Istnienie struktur społecznych podobnych do ziemskich
(rodziny).
5. Posiadanie pierwszej wersji urządzeń magnetyczncyh (Magnokraft
I generacji).
6. Rozwój technologii nie większy niż około 200 lat od
ziemskiej.
7. Istnienie zwykłego jedzenia (mięsa, warzywa, papki) -
na innych planetach ufonauci odżywiają się tylko energią
moralną zrabowaną od ludzi lub małymi pastylkami.
8. Ascetyczność (surowość) mieszkań i wnętrz. Daje się
ona zauważyć podczas uprowadzeń na inne planety również.
Osobiście posądzam, że na Akart zapanowała odgórna moda
na surowość wnętrz i nieposiadanie niemal żadnej
prywatnej rzeczy, aby się do niej nie przywiązywać.
Wypranie społeczeństwa z posiadania prywatnych bibelotów
umożliwia lepszą kontrolę społeczeństwa.
9. Rodzina - Akartianie mają jeszcze komórki społeczne w
formie rodzin, dzieci. Na innych planetach, gdzie
pasożytnictwo jest o wiele bardziej zaawansowane, te
struktury zostały zlikwidowane.
10. Strach Rady przed ujawnieniem ich urządzeń przez
Berleta (potem nagła zmiana decyzji).
|