W Polsce całe życie publiczne, medialne i
społeczne wygląda tak: jest (jakaś) akcja - jest impreza.
Listopad 2010. Wypadek przeładowanego busika z
pracownikami - nagle niezorganizowany chaos, zwane polskim "państwem"
robią naloty na busiki. Trzepią wszystkich równo. Przez aż cały tydzień.
Impreza umarła. Kontrole umarły.
Stęchłe mięso w supermarkecie? Przez tydzień-dwa cała
Polska medialnie nakręca się na akcje san-epidu na mięsa w
supermarkecie. To nic, że to mięso było stare, jest stare i będzie stare
- bo kontrole ucichną, państwa nie ma.
Powodzie? Brak wałów? Brak służb? Będą - bo jest
akcja, jest impreza! Przez miesiąc młócą w mediach o budowie wałów,
potem cisza. Odbudowie domów i ulic. Cisza po dwóch miesiącach.
W Polsce KAŻDY ASPEKT życia publicznego nie podlega
systematyce - tylko akcyjności. Bite dziecko w domu dziecka? Kontrola
wszystkich domów dziecka - akcja, za akcją. Po 2 tygodniach cisza. To
nic, że horror trwa, że nadal dzieci cierpią. Trzeba się znowu
przerzucić na jakąś inną imprezę - tamta już "nie jest trendy i cool".
W PRL-u były zimy, jakich dzisiaj nie ma. I co? I nic.
Anno Domini 2010 40 kilometrowe korki, zero służb, zero wojska. Jak
radzili sobie w PRL-u??? Pytam, jak? A ja jestem ostatni, który pochwala
ten komunistyczny, zbrodniczy ustrój.
Nie chodzi tutaj akurat o to, że polskie służby jak co
roku zostały zaskoczone przez zimę (w tym roku faktycznie w ciągu 2 dni
nastąpił gwałtowny atak zimy).
Spalił się dom pomocy społecznej w Kamieniu Pomorskim - nagle
kontrola wszystkich takich domów w Polsce. A przed? A po? Nic, cisza.
Służby, państwo to jeden wielki nieprzewidywalny chaos.
No nic. Pozostaje czekać, aż media "wykryją
gigantyczny skandal", kiedy jakaś anonimowa Pani
Krysia z zieleniaka zapomni
wyrzucić zgniłą pietruszkę. Wszystkie służby państwowe zostaną
postawione w stan bojowy i będą kontrolować osiedlowe zieleniaki, w
których bezduszni kapitaliści karmią nas niebezpiecznymi, zgniłymi
pietruszkami. Sanepid, Państwowa Inspekcja Pracy, MSWiA - wszyscy ruszą
na podbój zieleniaków.
A państwo leży i kwiczy w niemocy codziennej walki
zwykłego człowieka. Pana Janka z 40-kilometrowego korka na autostradzie,
który nie ma jak się ogrzać, bo służy państwowe nie dostarczyły kocy i
ciepłych napojów, Tadeusza Gałuszki, który
walczył ponad 25 lat o
elektrownię wodną, czy zwykłego Kowalskiego, który nie znajduje pomocy w
państwie.