Motto: Gdyby jakaś małpa stukała na maszynie do
pisania przez nieskończony okres czasu w chaotyczny sposób -
w końcu napisze jakiś sensowny poemat.
|
Aktualizacja 18.04.2011 -
kliknij aby przeczytać nowe informacje >>>
Wielu z Nas oglądało niejeden film sci-fi. Od
robotów, poprzez kosmitów. Najprzeróżniejsze wizje twórców, które
pozostały na szczęście w sferze ich wyobraźni.
Jest jednak wizja, która wbrew pozorom, może się
ziścić (i zemścić) w bardzo niepozorny sposób i dosłownie lub prawie
dosłownie zniszczyć Naszą cywilizację (a przynajmniej dać Nam odczuć
swoje istnienie w negatywny sposób).
Wszyscy pamiętamy, jak w filmie Jamesa Camerona,
Terminator, maszyna z przyszłości przybywa, aby zabić w przeszłości
przywódcę ruchu oporu, Johna Connor'a i jego matkę. W części drugiej
ten sam model, już przeprogramowany ma za zadanie chronić małego
chłopca przed innym, groźniejszym modelem, T-1000.
Maszyną, która go wysłała - był super-komputer SkyNet,
który nabrał w pewnym momencie samoświadomości i stwierdził, że
ludzie mu zagrażają - stąd też po cichu zaczął wykorzystywać
technologię ludzi i do maszyn sterowanych przez człowieka zaczął
wprowadzać samego-siebie - czyli kawałki swoich programów, którym on
potem mógł rozkazywać, aby obróciły się przeciwko ludziom.
"Ale to przecież sajyns-fikszyn" - to nie możliwe, to
tylko jedna z tysięcy wizji, które się nie sprawdziły i nie sprawdzą
- tak myśli większość Czytelników. I niestety - jesteśmy w
błędzie myśląc, że ta wizja jest tylko jedną z kolejnych
fantasmagorii.
Z powodu tego, że wiedzy do teoretycznej rozprawki
dostarczył Nam Koncept Dipolarnej Grawitacji możemy wnioskować, że
taki program jest możliwy do wyewoluowania już w obecnych sieciach
internet, które mamy. I wcale nie straszę Czytelnika, tylko
przedstawiam pewną hipotezę. Która może być jeszcze czarniejsza niż
Terminator - tj. brutalniejsza, bo taka przyziemna - a nie epicka,
którą można wykluczyć.
To, co dzisiaj mamy powstało z
Chaosu. Inaczej mówiąc: Bóg, jako nadrzędny komputer powstał z
Chaosu, przez miliardy lat (chociaż upływu czasu wówczas nie było) zderzając swoją przeciw-materię, która
nabrała cech inteligentnych - stając się tym, co religie nazywają
"Duchem Świętym" - a My wszechświatowym intelektem - czyli myślącym
programem, który zarządza całym wszechświatem. Powstał on w wyniku
niezliczonej ilości kombinacji (vide: małpka z motta), która w końcu
ujawniła szereg takich samo-świadomych programów, które zostały
zwyciężone przez jeden - tj. Boga.
Nasze
programy komputerowe, są jakby odbiciem lustrzanym zasady działania
wszechświatowego komputera i jego oprogramowania. Jednak niestety,
istnieją też programy szkodliwe, które celowo programowane przez człowieka
(wirusy, trojany, ad-aware) potrafią się mutować i potrafią się
uczyć - choć w ograniczonym jeszcze stopniu.
Gdyby jednak jakiś programista napisał program
posiadający cechy samo-uczenia się, wprowadził go w internet - ten
zaś mutował się i dzięki zaawansowanym algorytmom zyskał swego
rodzaju samoświadomość - mógłby bardzo zagrozić ludzkości - a
ściślej, program taki, wcale nie musiałby być super inteligentny - a
wręcz przeciwnie, posiadając tylko pewne cechy inteligencji, mógłby
być dość mocno ograniczony intelektualnie i poczynić szkody na
światową skalę.
Oczywiście, taki program
musiałby być inteligentnie zaprojektowany - zaś od momentu uzyskania
samoświadomości jakość tego inteligentnego zaprogramowania nadałaby
cechy "charakteru" owemu programowi.
Taki
program mógłby np. od początku "wiedzieć" że ma się ukrywać, bo
"ludzie chcą go zniszczyć", oczywiście wiedziałby jak to robić, bo
miałby to wcześniej zaprogramowane - a dodatkowo jego sztuczna
inteligencja umożliwiałaby mu uczenie się nowych rzeczy (po
przekroczeniu progu "samoświadomości").
Program taki mógłby symulować samego siebie jako
"atak hakerów" lub "atak tajnych służb" jakiegoś państwa. Mógłby też
"siedzieć" ukryty w czeluściach internetu - a fragmenty swojego kodu
poumieszczać w różnych miejscach tak, aby z nich skorzystać w
odpowiednim momencie.
Ale i to jeszcze nic! Prawdziwe zagrożenie,
jakie ujawnia się Nam z dążeń nowoczesnej informatyki - to "cloud
computing" - czyli "obliczenia w chmurze". Co to takiego? Otóż
dzisiaj korzystamy z komputera i internetu w następujący sposób
(uproszczenie!): jest maszyna (komputer), instalujemy
oprogramowanie, korzystamy i kontrolujemy to, co robimy.
Jednak od kilku lat różne instytucje (m.in. google)
zaczęły propagować właśnie chmurę obliczeniową. Polega to na tym, że
teraz już nie będziemy kupowali oprogramowania "normalnie" - tylko
włączasz komputer, internet i wszystko wykonuje właśnie chmura
obliczeniowa - dokument tworzysz w internecie - tj. oprogramowanie
NIE w Twoim komputerze - a właśnie na gigantycznych serwerach
"chmury" - czyli Twój dokument, jest tworzony "gdzieś tam" - a
dopiero jego wynik przysyłany do Ciebie w postaci dokumentu. Całe
jednak oprogramowanie i siła obliczeń nastawiona jest na ową chmurę.
Czyli wszystko: arkusze kalkulacyjne, rozmowy, smsy, emaile,
dokumenty - oprócz bardzo specjalistycznych oprogramowań - jest
tworzone w zaprogramowanej chmurze i z tej chmury pobierasz swoje
dokumenty.
Pomijając fakt ryzyka takiego rozwiązania - tj.,
że obcy ludzie będą mieli okazję wykraść Twoje dokumenty i że jest
to bardzo duże ryzyko samej idei chmury - istnieje ważniejsze, chyba
nawet nieuświadomione wśród autorów tej idei zagrożenie.
Załóżmy, że ktoś już stworzył taki inteligentny wirus
- dostaje się on do takiej chmury (czyli dziesiątek tysięcy
serwerów) - w której krąży, zdobywa informacje, rozwija się.
Jak wiemy, cały problem nie polega na programie
bardzo inteligentnym - a na software, które będzie czymś w rodzaju
"dziecka z zapałkami w składzie amunicji" - program przez przypadek,
w wyniku tylko uczenia się, mógłby powyłączać nie tylko sieci
energetyczne, prąd, spowodować chaos na drogach (kontrolowanie
świateł drogowych, jak udowodniło wielu hakerów jest całkiem
możliwe!) - taki program mógłby się dostać do wielu tajnych
sektorów, które ze względu właśnie na swoją własną niewiedzę, byłyby
zagrożone.
A więc największym problemem
mógłby być takich program, który zyskując minimalną samoświadomość,
kopiując samego siebie do wielu strategicznych serwerów - mógłby
spowodować nawet ciężkie zniszczenia naszej technicznej cywilizacji
- a przynajmniej bardzo Nam zaszkodzić.
Można nawet powiedzieć, że gdyby taki program już istniał dzisiaj,
moglibyśmy wcale nie wiedzieć o jego istnieniu - program mógłby
ukrywać swoje istnienie.
Aby dowieźć, że
istnienie takiego programu jest możliwe, należałoby rozpocząć bardzo
zaawansowany projekt informatyczno-matematyczny, który na bazie
zamkniętego na zewnątrz i do wewnątrz modelu sieci
neuronowo-komputerowych pokazałby, że programy mogą się
samomodyfikować. Najszybciej jednak, chociaż dzisiaj to
nieosiągalne, taki program mógłby zaistnieć w komputerze kwantowym,
którego jeszcze nie zbudowano (być może jakieś najprostsze modele).
Wykonując w takim komputerze miliardy operacji na sekundę, moim
zdaniem można by osiągnąć wyniki po mniej niż dekadzie, ale tutaj
nie jestem znawcą - to tylko pewna wizja zagrożenia, jakiego sobie
nie uświadamiamy.
Zapewne naukowcy informatyki i matematyki mieliby
w kwestii technicznej i logicznej tutaj wiele do powiedzenia. Nie
mniej jednak, warto zadać sobie czasem trud przemyślenia i takich,
na dzisiaj wydających się dość egzotycznie możliwości.
Aktualizacja 18.04.2011
Dosłownie jakby na potwierdzenie powyższego artykułu
pojawiła się
pewna informacja w serwisie Benchmark - spróbujmy ją krótko
przeanalizować. Wynika z niej, że groźny wirus (typ bota, czyli
właśnie sztucznej inteligencji), po 10 latach został dopiero
unieszkodliwiony. Wirus wykradał pieniądze - to jednak, co jest
wartościowe to informacja, że wirus nieustannie się uczył, ewoluował
- nie tylko sam, ale ciągle wpuszczane były do sieci nowsze jego
wersje.
Wirus nazywa się Coreflood i zebrał
armię dwóch milionów komputerów do rozsyłania samego siebie.
Oczywiście istnienie takiego wirusa wcale nie musi
być pewnikiem tego, że akurat ten wirus może mieć cechy
inteligentnego bytu samoświadomego.
Przemyślmy jednak, co by było, gdyby wcale ten
wirus nie został jak to się twierdzi, unieszkodliwiony - ale sam dał
się złapać - zaś już inny jego kod krążył gdzieś ukryty w sieci - na
zasadzie, jak jaszczurka zostawia w rękach drapieżnika swój ogon
ratując ciało?
Pytanie brzmi, ile takich
wirusów może jeszcze krążyć, które nie zostały złapane? Przecież
marzeniem każdego programisty jest zrobić taki program, który sam
się będzie uczył.
A jeśli... CDN.