Jak powinno funkcjonować nowoczesne przedsiębiorstwo i Marketing?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Ta ikona informuje, że w jej pobliżu znajduje się
 odnośnik (link)
 prezentujący temat.

 

MARKETING - analizy, spostrzeżenia, oceny.

15.10.2009

>Strona główna>MARKETING

 


Menu Marketing:

Analizy marketingowe | Kampanie reklamowe |
      Grzechy Główne Polskiego Pracodawcy | Kierunki rozwoju
| Błędy wobec klientów

 


Co znajdą Pracodawcy na mojej stronie o Marketingu/Menedżmencie?

1) Analizę najnowszych kampanii reklamowych w mediach - owszem, to całkiem subiektywna ocena i z pewnością wielu się nie zgodzi z moimi ocenami - ale o to właśnie chodzi - aby poznali Państwo moją wizję, przemyśleli ją, czy jest słuszna, czy ma podstawy, czy wręcz przeciwnie. Właściwie w wypadku kampanii poszczególnych firm czy produktów nie będą to "analizy" a kilka luźno sformatowanych zdań na temat konkretnej reklamy.

2) Analizy www i poszczególnych stron firm mojego autorstwa - pomimo bardzo dobrej jakości wielu witryn www - są jeszcze takie, które nie przystają do wizerunku XXI wieku, które mają rażące błędy. Albo takie, które są "kompletnie zmaszczone" - mówiąc językiem popularnym. Ktoś mógłby wyrazić pogląd, że i moja strona pozostawia wiele do życzenia - tak, owszem - ale tylko z powodu braku pieniędzy - profesjonalne witryny kosztują naprawdę niemało pieniędzy.

3) Kierunek bądź sposób w jakim powinni pójść pracodawcy - oraz wielkie pomyłki właścicieli i ich pobieżna analiza.

4) Wspomaganie przedsiębiorców w podejmowaniu lepszych decyzji - o rozwoju pracowników, firmy, etc.

5) Błędy w traktowaniu klienta - które doświadczyłem na sobie i zasłyszane od znajomych.

Oraz wszystko, co wiąże się z marketingiem i funkcjonowaniem przedsiębiorstw, to, co jest ważne!

Po wysłaniu ponad 600 C.V. i braku reakcji ze strony potencjalnych pracodawców (99% pracodawców szuka pracowników oddalonych od siedziby firmy najlepiej o parę kilometrów - a jeszcze lepiej, gdyby mieszkać ściana-w-ścianę z firmą - niestety, ja mam o tyle pecha, że mieszkam 25 km od Cz-wy, 30 km od T. Gór, 60 km od K-c - co dla mnie NIE jest problemem, niestety dla pracodawców najwidoczniej tak) podjąłem decyzję, że zacznę rozwijać dział Marketing i Praca - zarówno dla pracodawców jak i pracowników. Niemal wszystko, co tutaj opisuję (obserwacje, analizy) jest wynikiem moich obserwacji i propozycji oraz mojej osobistej wizji tego, jak powinien wyglądać, funkcjonować i co najważniejsze - ROZWIJAĆ się Marketing i menedżment.

Niestety, z przykrością trzeba stwierdzić, że Polska jest naprawdę pod tym względem nie zachwyca (mówię ogólnie, gdyż są firmy, które faktycznie funkcjonują już w XXI wieku) - obserwując ogłoszenia i stan faktyczny polskich przedsiębiorstw można z trwogą powiedzieć, że PRL i Władysław Gomułka rządzi! Siermiężność, nerwowość i nie kompleksowość podejmowania decyzji, dziadostwo i owijanie w ładny papierek tego, co w środku brudne to nagminne cechy menedżerskich stanowisk pracy (i ich szefów) (i znowu podkreślam: są firmy, które naprawdę rządzą na styl prawdziwy, zachodni, przemyślany).

Jednak jest to jakieś mniej więcej 8-10% firm w kraju (tak, tylko tyle!).

Pod spodem prezentuję Grzechy Główne Polskiego Pracodawcy! Spróbujcie je, drodzy pracodawcy przemyśleć i ominąć je, w ten sposób nie tylko wspomagacie siebie, ale i pracowników sprawiając, że podnosicie standardy w kraju. Mamy już XXI wiek!!! A poglądy i sposób działania polskich pracodawców w zastraszającej większości rodem z minionej epoki. Na dodatek przyszedł kryzys ekonomiczny, więc nadal popełnia się błędy, brnąc w nie.

WIEM, ŻE PODSTAWĄ DZIAŁANIA PRZEDSIĘBIORCY JEST KASA!

I to jest pierwsza rzecz, którą należy zmienić!


Pieniądze rządzą wszędzie tak samo...ale czy aby na pewno? Pieniądze tak - sposób do podejścia ich zarabiania - oto różnica!

Pieniądze w nowoczesnej wizji marketingu NIE są celem funkcjonowania przedsiębiorstwa! Pieniądze, mają być:

 

1. Skutkiem ubocznym działalności a NIE jej celem!

2. Zdobyte moralnie, niezachłannie - ale prężnie!

3. Ludzie, maszyny i wiedza - to kapitał, a nie półśrodek - że niby banał? Że to "wiemy"? Rzeczywistość pokazuje, że pracownicy są traktowani, jak żywe maszynki do produkcji Mamony! ("bo inni też tak robią", "bo to wymusza rynek")

4. Jeśli sądzisz, pracodawco, że powyższe rady są banałem z punktu widzenia pracobiorcy, przemyśl to.

 Maszynka wyciskania ostatnich soków z pracownika wytwarza wśród pracobiorców słuszne wrażenie, że należy oszukiwać, kraść i robić "lewizny" u pracodawcy, bo ten i tak z ciebie "wyssa" - kwadratura koła, którą napędzają sami pracodawcy. Nie wszyscy NIE okradną swojego pracodawcy, że będą lojalni, uczciwi - zamiast więc rozwijać, szkolić i wkładać w pracowników pieniądze - Wy robicie w 99% na odwrót: "nie dam - bo odejdzie wyszkolony za moją kasę"

Nie odejdzie, bo mądry pracodawca wie, że trzeba pracownikowi pokazać, że NIE opłaca mu się odejść, że TU ma dobrze, że tu utrzyma rodzinę i że jest ODPOWIEDZIALNY tak, jak właściciel za kondycję firmy, w której pracuje.

Niestety - polskie prawo, które z prawem nie ma nic wspólnego umożliwia wyzysk pracownika - a ten później nabiera przekonania, że "i tak wszyscy kradną" "zostanę znowu wykorzystany". Więc nie za bardzo będę się starał. Przyczyny tej mentalności leżą zarówno po stronie pracodawców, jak i pracowników - ale to pracodawca ma narzędzia do rozpoczęcia zmiany myślenia - pracownik to podchwyci. Ale polskimi przedsiębiorcami rządzi STRACH, wyzysk i jak najszybsze "trzepanie kasiury" - zamiast:

a) przyjemności prowadzenia swojej firmy

b) umożliwiania ludziom pracy

c) rozwijania swoich horyzontów działań

d) Bycia po prostu szczęśliwym człowiekiem

Bo ludzie chcą być, niestety, szczęśliwi poprzez!

- posiadanie pieniędzy - bo wtedy jestem szczęśliwy

- posiadanie samochodu i dóbr luksusowych

Ta droga ma prowadzi tylko do jednego: pieniądze są środkiem do osiągania własnego rozwoju, nie zaś jej głównym celem. Wszelkie dziedziny działania firmy powinny być nieustannie balansowane (ekonomia, rozwój, koszty).

A Grzechem Głównym Polskich Pracodawców jest BRAK kultury funkcjonowania przedsiębiorstwa! Odczułem to na sobie setki razy i aż dziwię się, że mamy XXI wiek, telefony, IPody, komputery i Internet - a zupełny brak zrozumienia czym jest przedsiębiorczość NADAL chamstwo i krótkowzroczność wiedzie prym w zachowaniu kultury organizacyjnej wielu polskich firm.

 

 

 

ANALIZY MARKETINGOWE:
 

04 lipiec 2009 - Analiza marketingowa klubu/disco (PDF)

Zamieszczam w formacie PDF skróconą analizę disco-pubu faktycznie istniejącego obiektu na terenie Górnego Śląska. Ponieważ ta analiza odnosi się do konkretnego obiektu umiejscowionego w konkretnej przestrzeni i warunkach rynkowych, pewne sformułowania nie będą aktualne dla innych podobnych podmiotów. Jednak polecam przeczytanie poniższej analizy wszystkim właścicielom klubów, disco, pubów - być może stanie się ona pomocna przy analizie Państwa lokali. Analiza ta jest tylko absolutnym wstępem do szczegółowego biznes-planu i raczej NIE odnosi się do aglomeracji-metropolii, gdzie występują inne warunki rynkowe (np. większa konkurencja, szersze/inne grono klientów).

Pobierz skróconą analizę marketingową klubu xxx PDF >>>

UWAGA! To jest analiza stworzona z myślą o prostocie, sednie sprawy - nie zaś typu studenckiego, gdzie 3/4 wypracowania to tzw. "lanie wody" - czego uczy większość polskich uczelni. To jest analiza dla pracodawcy i dla początkujących menedżerów tej branży.

18 czerwiec 2009 - Analiza marketingowa strony www firmy Xxxxx (nazwa niejawna, gdyż firma istnieje faktycznie).

Pobierz analizę strony www firmy budowlanej (PDF) >>>

 

==============================================

 

BŁĘDY WOBEC KLIENTÓW

18 czerwiec 2009 - Wyobraźcie sobie Państwo, że jestem wściekły na firmę Orange, która była moim do niedawna operatorem karty SIM, że postanowiłem opisać, jak w XXI wieku francuska firma Orange, która przejęła dawną firmę Idea potraktowała mnie, swojego klienta od 2001 roku. Wydarzenie miało miejsce na przełomie maja 2009.

23 marca miałem wypadek samochodowy. Doładowałem sobie konto karty pre-paid 2 krotnie kwotą 5 złotych - która jak się później dowiedziałem NIE przedłuża ważności konta. Ostatni raz doładowałem konto około listopada 2008 (niestety, brak pracy...) - od tego czasu AŻ do czasu chamskiego i bezczelnego potraktowania mnie jako klienta tej firmy odbierałem telefony do samego końca. Budzę się w maju i patrzę..."nieudana rejestracja karty SIM" - pomyślałem, że to nieczyste styki, co się zdarzyło wcześniej - niestety, firma Orange wyłączyła mi kartę sim - mój numer telefonu, który trzymałem od 2001 roku. To był silny cios, bo wiele osób miało do mnie numer. Zadzwoniłem uprzejmie do pracownika Orange i pytam, dlaczego wyłączono mi kartę - Pani zimnym i oschłym, olewającym tonem stwierdziła, że karta nie była doładowywana (a te 2x 5 zł nie przedłuża konta) i jest już nie do odzyskania. Mnie zatkało. Bąknąłem tylko coś w rodzaju, że byłem długoletnim klientem Orange, że NIE powiadomiono mnie nawet na kilka dni przed anulowaniem mojej karty, smsy, telefony mogłem odbierać do samego końca - jednym słowem - Orange mnie zignorowała. Pani nie miała w ogóle ochoty na dyskusję ani na cień współczucia ("pana karta przepadła"). OK.

Nie muszę dodawać, że Orange straciła co najmniej jednego klienta, kilkaset złotych rocznie zysku, nigdy też nie wrócę tam, gdzie mnie potraktowano w podobny sposób - ale też najprawdopodobniej kilka moich znajomych przejdzie z Orange do innej firmy. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - zasięg Orange w mojej miejscowości jest tragiczny więc nie ma sensu męczyć się z operatorem, który na dodatek cię "olewa".

==============================================

KAMPANIE REKLAMOWE - MEDIA.

W tym podpunkcie krótko podam subiektywne refleksje na temat kampanii poszczególnych produktów/przedsiębiorstw znanych z reklam TV (i nie tylko).

12.10.2009 - Reklama ING Bank Śląski - jako Amerykanie uczący się od Polaków oszczędzania.

Dawno nie widziałem lepszego pomysłu. Mówię serio. Reklama bez kompleksów, bardzo autentyczna, naturalna, wesoła, ale nie śmieszna (i dobrze!), nowatorska. I co w tym nowatorskiego, ktoś powie? Grupa ludzi zachwalająca polskie społeczeństwo. Po pierwsze - mało jest reklam, które są autentyczne, szczere, przyjemne - a na dodatek gdzie Polska może się czymś poszczycić. A tutaj M. Kondrat i aktorzy na ulicy (tak stylizowana jest reklama) chwalą Polaków za oszczędzanie i zachęcają do oszczędzania -  w tle zaś gigantyczna świnka-skarbonka - reklama jest taka...socrealistyczna, to znaczy monumentalna, kreskówkowa świnka, same pozytywy pod adresem oszczędnych Polaków. Reklama w bardzo przekonujący sposób zachęca do oszczędzania - a właśnie to jest produktem tego spotu, tj. oszczędzanie na lokacie bankowej. Trudno jest ocenić skuteczność (efektywność faktyczną) tego spotu - zapewne specjaliści mają narzędzia do mierzenia ilościowego i wpływu reklamy na klientów. Oczywiście, takim narzędziem jest też najprostsza obserwacja od momentu emisji spotu - i tutaj pozostają najbardziej adekwatne narzędzia: (1) obserwacja stanu kont klientów - wzrost zakładanych kont czyli przyrost nowych klientów, (2) tempo zwiększania się środków na kontach od momentu emisji oraz (3) decyzja klientów o nie podejmowaniu środków z kont pod wpływem emisji - a reklama zachęca moim zdaniem skutecznie aby odłożyć wyjmowanie pieniędzy na później. Nie wiem, jaka będzie skuteczność tej reklamy, ale ci, którzy ją tworzyli, mieli bardzo dobry pomysł. Mocna piątka i to z plusem!
 

12.10.2009 Reklama Netii - T. Kot jako Anatolij Kaszpirowski.

Oglądając kilka razy tę reklamę stwierdziłem, że mi się podoba. Fajnie przemyślana, fajna charakteryzacja aktora. Potem jednak zadałem sobie pytanie, które poddało w wątpliwość skuteczność tego spotu. Jaki bowiem jest target, czyli klient docelowy, o którego walczy ta reklama? Ilu ludzi pomiędzy 17-30 rokiem życia pamięta A. Kaszpirowskiego i te jego hipnotyczne sesje? Owszem, dla ludzi 30+ (wzwyż) ta reklama jest oczywista, śmieszna, przypominająca dawne czasy - jednak ja miałem wtedy 7-10 lat - dzisiejsza młodzież jest zupełnie inna - są urodzeni w innych klimatach, atmosferze - Oni wiedzą, że był ktoś taki - ale nie czują "tego czegoś" przy tej reklamie tak jak pokolenia szczególnie 35-wzyż. To dla nich mentalnie jest ta reklama - tylko czy taki był target twórców? Wątpliwe, należy pamiętać, że ludzie starsi doceniają stabilizację, spokój - namawianie ich do kupna, nawet tak świetnym i oczywistym motywem raczej mija się moim zdaniem z celem. Za pomysł i realizację należy się czwórka z mocnym plusem (copywriterzy mieli pole na jeszcze lepsze ulepszenie tekstu aktora, jeszcze śmieszniejszego, ale, może się czepiam...) - za przeznaczenie reklamy dla klienta docelowego - 3 z mocnym minusem. Prawdą jest, że nie wiem, czy moja ocena targetu jest słuszna, być może to ja jestem w błędzie.
 

04.07.2009 - Reklama telefonii 36,6. (puszczający "bąka" sportowiec).

Przebywając w grupie pewnych osób ktoś zwrócił mi uwagę na reklamę operatora wirtualnego 36,6. Widziałem już wcześniej tę kampanię, więc poruszenie tego tematu mnie zaciekawiło. Kampania składa się z co najmniej 2 spotów reklamowych, z których w jednym chłopak siada (uśmierca) jakiegoś chrząszcza, który po długiej batalii przebierając odnóżami w końcu staje na "nogi". Druga reklama zaś to spot, w którym snowboardzista wywołuje lawinę...puszczeniem bąka - w której wyraźnie widać, że giną inni ludzie (wystająca ręka lub rękawiczka spod śniegu). To właśnie ten spot wywołuje tyle emocji. Na 10 osób w grupie w rozmowie uczestniczyło 6 osób (siebie wyłączam) i wszystkie 6 były negatywnie nastawione do tej reklamy. Pół biedy z owym żuczkiem - ale reklama oparta na wizerunku śmierci ludzi zakrapianej mocno czarnym, angielskim humorem jest dość ryzykowna. Zwróciłem więc uwagę, że niby reklama jest delikatnie mówiąc niesmaczna, ale emocjonalna i ludzie o niej mówią - że właśnie o to chodziło jej twórcom - z niszowego operatora, który dla mnie był przezroczysty, mdły, nijaki - dzięki tym reklamom stał się "kimś" w świadomości ludzi. I możemy narzekać na tego typu szokujące reklamy, ale niestety dzisiaj prawda jest taka, że aby się wybić na rynku, należy w jakiś sposób zaszokować. 20 lat temu taka reklama wywołałaby oburzenie społeczne - ale dzisiaj? Nie bądźmy hipokrytami do kwadratu: sami prosiliśmy i sami jako cywilizacja zaakceptowaliśmy coraz większą brutalność, przemoc, seks i wszelkie inne zjawiska jako normę - więc w świetle tych naprawdę niektórych zjawisk bardzo negatywnych taka reklama wydaje się źdźbłem w oku bliźniego, podczas nie zauważania belki w oku swoim. Lepiej więc jeźdźmy po ulicach z głową a nie jak bandyci, parkujmy samochody tak, aby nie blokować innych (jak półmózgi), nie maltretujmy i nie gwałćmy swoich dzieci, jak to ma miejsce coraz częściej (patologiczne konkubinaty pseudowolnościowe, czyli nieodpowiedzialne), nie bądźmy zawistni na obczyźnie wobec własnego narodu, jak to ma miejsce w Anglii, Niderlandach, Irlandii, gdzie Polak-Polakowi wilkiem. Reklama 36,6 jest odbiciem społeczeństwa, tymczasem wielu z Nas zastanawia się nad błahym problemem reklamy, a największy problem tkwi w Nas. Reklama miała trafić i trafiła do młodych ludzi (15-30 lat), nie oceniam jej moralności, a skuteczność. Cel nie zawsze uświęca środki: ja wolałbym widzieć reklamę z innym poczuciem "humoru", nastawioną na jakiś inny żart. Ale nie wybrzydzajmy, nie jest źle. Co jest lepiej: zrobić reklamę czarnego humoru, czy faktycznie fizycznie bić się przed szpitalem walcząc o trupa w trumnie, co się zdarza w Polsce, kiedy dwie lub 3 konkurencyjne firmy (ich pracownicy) dosłownie pozbawieni moralności bandyci (bo jak ich nazwać???!!) biją się o to, kto przejmie trupa i zarobi pieniądze? Gdzie się podziewa wtedy moralność Polaków? Nie bądźmy hipokrytami!
 

29.06.2009. Reklama Coca-Coli (stylizowana na Gremliny, futrzaki).

Wszyscy znamy ten napój. Oglądaliśmy już dziesiątki kampanii reklamowych. Jednak najnowsza reklama napoju aptekarza zaskoczyła mnie. Kiedy obejrzałem ją po raz pierwszy - zignorowałem, w ogóle nie wiedziałem o co w niej chodzi. Dopiero po dokładnym jej obejrzeniu stwierdziłem, że nic mi w tym spocie nie pasuje do reklamy tego smacznego napoju. Mamy jakiegoś chłopaka, który wchodzi na górzystą łączkę żywcem wyjętą z reklamy czekolady Milka. Nagle otwiera ów młody człowiek pudło/kram - w pudle zaś futrzaste stworki, na myśl przywodzący dość leciwy film "Gremliny", w którym właśnie takie przyjemne miłe stworki po kontakcie z wodą stawały się bardzo niebezpiecznymi. W pierwszych chwilach pomyślałem, że dalsza część spotu będzie może reklamowała kolejną część tego filmu. Ale nie. Owe futrzaki pojone sprytnym urządzeniem (mechanizmem tego kramu, do którego podłączane są butelki z Coca-Colą) zaczynają wydawać dźwięki. Nagle do owego kramu rozłożonego na górzystej łączce podbiegają inni młodzi ludzie. Koniec spotu. Uważam pomysł z tym spotem za bardzo nietrafiony. Konkrety:

- Łączka przywodzi na myśl reklamę Milki (lub serków puszystych Almette).
- Gremliny/futrzaki nie są związane ani z Coca-Colą, ani kulturą, lokalną modą. W Polsce NIE kojarzą się z niczym - jedynie jest miło na nie popatrzeć. A reklama musi odciskać jakiś ślad. Owszem, ileż można pokazywać plażę, słońce i spragnionych ludzi pijących Coca-Colę. Ale ów klip/spot jest wstawiony w moment rynku, w którym ani żaden film, ani bajka dla dzieci - ani też żadna chwilowa moda nie pozwalają widzowi zlokalizować lub umiejscowić owe stworki.
- Nagle pojawiający się z nikąd przypadkowi ludzie. Żeby chociaż były to osoby/rodziny z pikniku gdzieś opodal, można byłoby się dać nabrać, że niby jakiś tam grajek ze swoją cudowną maszynką gra na zielonym wzgórzu, a futrzaki napędzane smaczną Colą przyciągają piknikowiczów. Reklama jest taka z typu: ni w pięć, ni w dziewięć.

Natomiast fajnym elementem jest maszynka, która wespół z futrzakami i mechanizmami jest ciekawie skonstruowana. Ta reklama mnie nie przekonuje do produktu Coca-Coli, chociaż wszyscy ją znamy i pijemy. Istnieją reklamy zupełnie zafiksowane celowo, z rozmysłem. Chyba po prostu pomału kończą się ludziom pomysły na reklamowanie produktów długo obecnych na rynku.
 

24.06.2009. Reklama PLAY (klient nie płaci abonamentu 3 miesiące)

Generalnie reklamy operatorów sieci komórkowych są na dość wysokim poziomie, ciekawe i wciągające. Jednak chyba jednemu z lepszych operatorów Play przydarzyła się mała wpadka - zastanawiam się czy reklama abonamentu darmowego przez 3 miesiące jest/będzie skuteczna. Dzisiaj bowiem większość ludzi doskonale wie, że jeśli coś jest za darmo - na pewno zostało to wliczone w koszty pozostałej części produktu, i tak: jeśli masz darmowego pampersa - cena została rozłożona na pozostałe, jeśli masz pół roku za darmo internet, pozostałe raty pokryją zyski dostawcy z nawiązką. Oglądając tę reklamę Play pierwsze, co ciśnie się człowiekowi na usta to: "eee tam, i tak resztę wliczą w koszty" - potencjalny klient dzisiaj wie, że nie ma nic za darmo. Nawet, jeśli faktycznie Play aż tak bardzo walczy o klienta, że faktycznie daje za darmo 3 miesiące bez abonamentu - to ta reklama mnie nie przekonała. I założę się, że 90% oglądających też. Takie numery przechodziły w latach 90-tych, gdzie społeczeństwo nie znało jeszcze marketingowych sztuczek znanych dawno na Zachodzie - ale dzisiaj? Mam poważne wątpliwości. Nawet hasło reklamowe mi się sformułowało: Play jest OK. Proste i sprytne i pasuje do operatora. Szkoda, że mała "wtopa" z reklamą... ;). Mamy XXI wiek i naprawdę dzisiaj niewielu daje złapać haczyk "ileś tam za darmo". Klient już przed telewizorem skasuje daną ofertę nawet nie sprawdzając, o co w niej chodzi.
 

22.06.2009. Reklama banku WBK (z Danny'm de Vito)

Świetnie dobrany aktor, świetnie zorganizowana koncepcja (projekt). Projekt zakładał rozciągnięcie reklamy na poszczególne odcinki (co jest o wiele bardziej korzystne od młócenie w kółko jednego spotu reklamowego). Danny de Vito wprost idealnie pasuje, jako aktor komediowy do tej roli. Jest naturalny, ma charakterystyczny, "cwaniaczkowaty" wygląd - i ciągle zmieniane są kwestie wypowiadane przez Danny'ego. Raz nie umie wypowiedzieć "milion trzysta trzydzieści trzy" potem coraz wyższe kwoty -  końcu kiedy zrezygnowany uczy się tekstu, znowu ktoś zmienia mu na "dwa miliony". Wydawało mi się jednak, że tak dobry aktor "przykryje" swoją postacią produkt główny - usługi banku WBK - na szczęście koncept-menedżerowie nie położyli reklamy. Spot, w którym Danny mówi, jest przerywany, podawane są szczegóły produktu, dopiero później znowu wchodzi aktor. Wielki plus dla tego, kto wpadł na Danny'ego de Vito - szczerze mówiąc, o wiele bardziej pasuje do tej roli niż John Cleese użyty przez ten sam bank w poprzedniej reklamie - nawet "my aunt is from Pcim" - w jego ustach brzmi nieco nachalnie, sztucznie - Danny wywiązał się ze swojej roli bardzo dobrze, a jego "cwaniaczkowaty" ale wywołujący mimowolny uśmiech wyraz twarzy dodaje reklamie smaku w taki sposób, jak dobra kucharka dobrze operuje przyprawami w kuchni.
 

22.06.2009. Reklama OC w PZU.

Chyba nowi ubezpieczyciele (jak Link-4, Liberty Direct) zaczęli odnosić sukcesy na polskim rynku ubezpieczeń samochodowych OC i odebrali PZU znaczną część klientów, bo dosyć niemrawe kampanie reklamowe PZU zastąpiła dość niezwykła i moim zdaniem skuteczna kampania na rzecz produktu OC właśnie. Kampania składa się z bodajże 3 reklam, na których ludzie przepraszają wszystkich, których "oszukali" lub "błędnie doradzili", aby ich najbliżsi nie kupowali tego produktu w PZU, bo jest rzekomo za drogi. I tak w jednym spocie widzimy nieco "świrniętego" domowego grajka, który na styl YouTube przeprasza znajomego (spot jest stylizowany właśnie na popularne wideo internetowe). Druga reklamówka, dosyć śmieszna, gdzie nocny adorator przeprasza Kryśkę pod blokowym balkonem, właśnie za to, że jej odradził OC w PZU. Trzecia, stylizowana na zebranie ludzi mocno dotkniętych przez los, gdzie uzewnętrzniają się przed innymi. I tak widzimy tutaj biadolącego mężczyznę, który "nie może wytrzymać sytuacji", że odradził żonie powyższą usługę. Wszystkie spoty cechuje ciekawość, śmieszność sytuacji - ale jednocześnie usługa głównego produktu nie schodzi z głównego nurtu spotów i mocno zapada w pamięć, stąd też jestem przekonany, że odniesie ona sukces. Gratuluję doboru scen i pomysłu!
 

22.06.2009. Reklama Netii (P. Adamczyk, M. Różdżka, T. Kot).

Netia wypuściła spot reklamowy z udziałem znanych polskich aktorów: Piotra Adamczyka, Tomasza Kota, Magdaleny Różdżki. I nie waham się tego powiedzieć, że ta kampania jest takim fajerwerkiem, który tylko mocno błysnął, ale na krótko. Sądzę, że nie do końca przemyślano potencjał osób/aktorów zatrudnionych na planie spotu - a już tragiczne wg mnie było zrobienie spotu wyżej wymienionych, jako kłócących się polityków. Ludzie w Polsce mają serdecznie dosyć kłótni, wyzwisk i politycznego magla - wszystkim chce się wymiotować na widok polskich programów politycznych, których co tydzień mamy wcale nie mało - w prawie każdym z nich (oprócz "Antysalon" prowadzony przez R. Ziemkiewicza) mamy wyzwiska, obłudę, krzyki - a Netia wykorzystała świetnych aktorów jako kłócących się polityków w jednym ze spotów - duży błąd! Kampania Netii z udziałem wyżej wymienionych jest sztuczna, NIEMRAWA, ci ludzie siedzą w studio, ględzą o czymś, sztucznie się uśmiechają - zapomniano o tym, że Piotr Adamczyk zagrał Jana Pawła II, że Magda Różdżka zagrała Panią Komisarz, a Tomasz Kot bogatego biznesmena w serialu Niania. Zapomniano, że ludzie kojarzą ich z ich największych ról. Oczywiście nie należy szufladkować tych aktorów - przecież gra to ich zawód - jednak wątpię, żeby tak ślamazarna i nudna reklama - z takim potencjałem aktorskim odniosła sukces. Uważam, że każdego z nich powinno się pokazać w jego prywatnym domu, na grillu, z rodziną, w trakcie aktywnego wypoczynku - i nagle przychodzi zbawca: Netia, która oferuje tani internet i kontakt ze światem. Pokazywanie sytuacji życiowych, w których role odgrywają znani aktorzy ma o wiele większy potencjał i przebicie - niż zebranie ich do studio i wyuczenie ról - ludzie od razu czują, że coś tu nie pasuje. Można było zrobić kilka koncepcji przedstawienia tych aktorów: np. ich wszystkich pokazać oddzielnie, którzy nagle korzystają z usług Netii i są zadowolonymi klientami, albo skonstruować tak reklamę, że ci aktorzy rzekomo wcale by się nie znali (przedstawić ich jako oddzielne osoby) - i że wszyscy wybierają właśnie Netię. Co też nie powiedziane, że reklama jest do bani, ale sądzę, że co najmniej 50% potencjału zostało zmarnotrawione - takie nazwiska, młodzi ludzie (aktorzy) a ich role zostały niewykorzystane.

Pamiętają Państwo reklamę chipsów CHIO? Tam też są kłócący się politycy - kiedy jednak na arenę wkraczają chipsy, pokazywani są z tej drugiej strony. Cała kampania Chio jest w ten sposób skonstruowana - jednak tam ma to swoje uzasadnienie i pewną ciągłość spotów - w reklamie Netii sądzę, że jednak nie.

 

===============================================

GRZECHY GŁÓWNE PRACODAWCÓW:
 

1. Brak kultury organizacyjnej funkcjonowania przedsiębiorstw:

a) działy kadrowe dużych firm, szczególnie byłych państwowych to jeszcze jednak głęboki PRL. Szefowie NIE wymuszają, nie proponują nowych standardów obsługi potencjalnych pracowników - przyjmowanie do pracy w takich firmach zwykle jest odbębnieniem formularza, bo i tak wiadomo, że na to stanowisko jest ktoś z rodziny/znajomych, ale żeby "w papierach grało" organizuje się fałszywe procesy rekrutacyjne, aby ludzie na zewnątrz mieli przeświadczenie, że faktycznie wszystko odbyło się zgodnie z prawem i logiką - życie jednak pokazuje swoje.

b) działy kadr w 90/100 firmach nie mają wpojonej kultury odsyłania emaili z powiadomieniem/podziękowaniem! Rozumiem jeszcze owe byłe molochy PRL-owskie, gdzie ludzie jeszcze nie przystosowali się do zachodnich standardów. Ale tak samo funkcjonuje zaskakująca liczba pośredników/agencji pracy. Chociaż akurat w tych wypadkach jednak owe standardy są nieporównywalne, zastanawia lekceważenie potencjalnego pracownika - bo lekceważenie człowieka to norma w polskich firmach - niestety.

2. Ewidentne zrzynanie na portalach pracy od innych!!!

TAK! To właśnie chodzi o te "standardy" i absurdalne wymagania stawiane przez polskich pracodawców: 20-latka, blondynka, z co najmniej 5-letnim stażem, 2 języki opanowane perfekt! Przecież to czystej maści idiotyzm do kwadratu!

I te oraz inne idiotyzmy czytam codziennie w ofertach pracy na portalach oferujących pracę. Jeszcze w miarę znośne są oferty agencji pracy - jeśli natomiast oferta jest skonstruowana przez samą firmę - to jest jedna wielka katastrofa. Poszukują np. zwykłego handlowca - ale wymagania stawiane na stanowisko są absurdalne. Widać, że dana osoba je po prostu przekopiowała Ctrl+C, w ogóle nie zastanawiając się nad sensem.

3. Blokujecie swoje firmy poprzez zbyt wygórowane żądania od pracowników!

Ręce opadają, kiedy widzę, jak firma X szuka pracownika na dane stanowisko - szukają np. z bardzo dobrym angielskim i ogłoszenie "wisi" ponad pół roku! Zamiast więc znaleźć pracownika z nieco gorszym angielskim i doszkolić go w firmie a przez owe pół roku taki pracownik dokładnie wie co ma robić i jaka jest jego rola w firmie.

Niestety - polscy pracodawcy są szokująco zabetonowani na wiedzę i logikę. Szkoda im bowiem wydać na pracownika 2-4 tys. złotych - za to szukają odpowiedniego przez długie miesiące. Pracodawco! NIE bój się zainwestować w doszkolenie pracownika sądząc, że ten krótko po wyszkoleniu odejdzie do innej firmy - są klauzule w umowach, są inne sposoby zatrzymania pracownika. Czekając na odpowiedniego kandydata tracisz mnóstwo pieniędzy i czasu - jeśli kadry nie umieją znaleźć odpowiedniego pracownika - zmień KADRY! Oczekujecie od pracowników często zbyt wygórowanych wymagań na stanowiska, które ich nie potrzebują. Po co handlowcowi perfekcyjny angielski, skoro obsługuje rynek polski?!!! Po co umiejętność heblowania desek do rozwożenia bułek? Takie absurdy czytam codziennie w kilku portalach! Fakt, że to się pomału zmienia - jest to jednak zbyt wolno.

NIE szukaj specjalisty ds. marketingu w super-konkretnej dziedzinie - bo marketing posiada swój ogólny rdzeń, który da się zastosować w każdej dziedzinie, czy to w hurtowni stalą, czy w hurtowni z papierem toaletowym, czy płytkami ceramicznymi. Owszem, pewne szczegóły się zmieniają, ale jednym z celów marketingu jest poprawienie osiągów sprzedaży. Drodzy Pracodawcy, jeśli jakiś cudotwórca-marketingowiec mówi Wam, albo spodziewacie się po nim w ciągu 2-3 miesięcy wyraźnych wyników - a dział Marketingu dopiero tworzycie, to albo jest oszustem, albo sami siebie oszukujecie. Rozwinięcie działu Marketingu niemal od zera do osiągnięcia efektów najczęściej zajmuje co najmniej ROK! Owszem, są pewne dziedziny czy też niezwykle wybitni ludzie, którzy poprzez łut szczęścia faktycznie umieją sprawić, że akurat dany produkt wstrzelił się w rynek.

Marketing i handel to żmudna, codzienna, mrówcza praca, setki pomyłek i wpadek, niewypałów i bubli produktowych - które zdarzają się sztabom specjalistów, którzy biorą "ciężkie" pieniądze za wypromowanie usługi lub produktu. Co roku wszyscy mówią tylko o tych, którym się udało. Ale mało się mówi o tych, którzy ponieśli klęskę! Ile biorą specjaliści w Microsoft za wypuszczenie gniotu Windows Vista, który teraz przerabiają naprędce na Windows 7? A w Sony, za wypuszczenie niewypału PlayStation 3, który sprzedaje się słabo? Takich błędów nie ustrzegli się najwięksi. Czy ponownie Microsoft za konsolę X-Box 360 do której dopłaca? Gdzie są ci specjaliści-menedżerowie, których zadaniem jest przewidywać - a wpędzili i nakręcili spiralę dekoniunktury i krachu gospodarczego - a jeśli nawet nie przyczynili się do pogłębienia kryzysu, to słabo reagują na konieczne zmiany?!

Większość handlowców-marketingowców zarabia śmieszne pieniądze, a oczekuje się od nich/nas cudów na poziomie co najmniej Jezusa.

Natomiast, nie wiem skąd, przedsiębiorcy mają wizję, że dział marketingu w ciągu paru miesięcy postawi na nogi lub zwiększy obroty/zyski jakimiś cudami.
CUDA ZOSTAWMY CUDAKOM!

4. Nie dbacie o rozwój pracowników.

Niestety, wychowani w kraju przestraszonych ludzi, oszukiwanych się niemal na każdym kroku (instytucje publiczne są nieskuteczne, krzywdzące i ograniczające przedsiębiorczość), większość z Was albo organizuje doszkalanie pracowników, które jest zbędne i nieskuteczne (tylko po to, aby pracownicy myśleli, że się w nich inwestuje) albo w ogóle żadnych szkoleń się nie przeprowadza. Wiem, że coraz więcej firm zmienia ten wizerunek i faktycznie poszukują ludzi, którzy mogą przekazać wiedzę swoim pracownikom - tempo zmian jest jednak powolne.

Bardzo wiele z funkcjonowania przedsiębiorstw zasadza się na (niestety) polskich wadach narodowych: nie zainwestuję, bo... - a te "bo" to cała litania mniejszych lub większych strachów i wad w funkcjonowaniu firm. To są istotne ograniczenia, które pracodawcy, sami na siebie zakładacie. Bo pracować w dobrej firmie, znaczy pracować z dalekowzrocznym przedsiębiorcą.

5. Mylicie ze sobą działy i nazewnictwo!

Marketing to NIE handel. Tymczasem ogłoszenie w portalu: "Specjalista ds. marketingu" - a jego zadania to: handel obwoźny i zbieranie faktur od klientów. Dział marketingu zajmuje się PLANOWANIEM i wdrażaniem METOD sprzedaży/produktów/usług - NIE ma on nic wspólnego z działem Handlowym. Owszem, obydwa działy współistnieją równolegle, Handlowcy, zbierając dane z terenu nakierowują lub podpowiadają działowi marketingu, że idą nowe trendy, że należy zmienić strategię - najczęściej jednak Dział Marketingu wie lub sam powinien wychwytywać nowe trendy. Marketing ma być organem tworzącym, kreującym, wspomagającym - a NIE wykonawczym. Łączenie tych dwóch działów i mieszanie pracownikom pojęć oraz zadań pracowniczych niemal zawsze kończy się katastrofą blokady pracownika i jakości pracy. Właśnie o tym poniżej.

6. Za dużo. Za dużo. ZA DUŻO.

No tak - jeden z największych problemów polskich pracodawców: nałożyć pracownikowi tonę obowiązków: najlepiej jakby być handlowcem, marketingowcem, sekretarką i obsługą techniczną wszelkich urządzeń, jakie się da. Pracodawco! Dajesz za dużo zadań na jednego człowieka, który jest po prostu NIEEFEKTYWNY w wykonaniu kilku czynności prostych - bo ma tysiąc innych obowiązków. To, o czym mówiłem wcześniej: za granicą te same obowiązki wykonują 2-3 osoby w Polsce jedna. I to właśnie dlatego nasz kraj tak ślamazarnie się rozwija. Bo tam większa ilość osób ma pracę (opłacają podatki, kupują, konsumują = wpływy do państwa, które się bogaci). Autentyczna rozmowa na hali produkcyjnej w Niderlandach, szef dzwoni do drugiego i mówi: "przyślij mi 1 Polaka albo 4 Murzynów". Oczywiście, że niektóre stanowiska na Zachodzie są obsadzone zbyt wielką ilością ludzi. Zaś w Polsce nie dość, że obarcza się jedną osobę gigantyczną ilością zajęć, których NIE jest w stanie wykonać (ani jednego dobrze) to na dodatek płace są na poziomie o wiele niższym niż na Zachodzie (a wymagania do kwadratu). Co najmniej kilka ofert w miesiącu, które przeglądam są wprost przerażające, ponieważ lista zadań dla jednego pracownika spokojnie mogłaby objąć 2-3 ludzi. A zdarzały się takie, którym nawet 4 ludzi nie dałoby rady sprostać. Otóż spotkałem kilka tak skonstruowanych, że firma dosłownie poszukiwała handlowca-oferenta-marketingowca-grafika komputerowego-perfekcyjnego lingwistę angielskiego w jednej osobie.

7. Wyssać krew z pracownika - na śmietnik - i nowego.

To znaczy: wycisnąć ostatnie soki z człowieka, wykręcić jak ścierkę, a kiedy się wypali - zatrudnić nowego. Tak się robi w Polsce. Tyle, że to metoda krótkowzroczna i przynosząca negatywne skutki (w postaci pieniądza) dla pracodawcy i pracownika. Pracownik dobrze kierowany w dynamicznej firmie - to pracownik efektywny. I co najważniejsze: doświadczony. Nie wiem skąd taka logika pracodawców, że lepiej zatrudnić 20-letniego człowieka BEZ - niż 40 latka Z - doświadczeniem. Koszty i długość czasu konieczna do przyuczenia i zdobycia doświadczenia po prostu się nie opłaca. Sam pracowałem w przedsiębiorstwach, gdzie pracowników zmieniało się kilku, kilkunastu na rok. I nie potrafiłem wyjść z podziwu nad tym, kto uczył matematyki i ekonomii tych przedsiębiorców. To się w olbrzymiej ilości firm po prostu nie opłaca. A w Polsce im głupiej, tym lepiej. Im więcej się wody leje szefowi i łga w żywe oczy - tym większe profity ma dziobak.

DZIOBAK - Termin wprowadzony przez mojego kolegę, który będąc sympatycznym, miłym, ale nabijanym leniem w pracy stwierdził, że jak będzie szefowi "dziobał", czyli przychlebiał się, podlizywał i broń Boże nigdy nie śmiesz powiedzieć szefowi, że jego pomysł jest do bani, tylko zawsze przyklaskiwać, to będziesz zawsze najlepiej opłacany i najłaskawiej traktowany. Szkoda, że nigdy nie byłem "dziobakiem" - lepiej finansowo by mi się to opłacało i pewnie spokojnie pracowałbym sobie inkasując łatwy "szmal".

8. Kopiowanie i papugowanie.

Do Polski przyszła wraz z latami 90-tymi mania kopiowania bezmyślnego Zachodu. Mamy teraz Walentynki, grillowanie, picie piwa (kultury picia piwa nie było w Polsce - dopiero się rozwinęła w latach 90-tych) i setki pomniejszych kalek i papug, łącznie z językiem i modą. To samo jest z zachowaniami organizacyjnymi - często sztucznie kopiuje się wzorce Zachodnie zapominając, że tam mieszkają INNI ludzie, wychowani w innej kulturze społecznej. A najgorsze to, że często Polak kopiuje Polaka - kopiuje się ogłoszenia o pracę, zachowania, sposób postępowania. Zamiast wypracowywać swój, przenosi się wiele zbędnych rzeczy, które w jednej firmie się sprawdzają w innej nie. To dobrze, że coś się przenosi - niedobrze, że często bezmyślnie. Przykładem niech będzie trwający od 1995 roku do mniej więcej 2006 roku boom na wdrażanie ISO w firmach, szczególnie ISO 9000:2000, który dotyczy NIE żadnej jakości, tylko sposobu obiegu dokumentów w firmie i sposobu komunikowania się komórek przedsiębiorstwa. A przedsiębiorcy uwierzyli w magię ISO, która w dużej mierze jest tylko "picem na wodę", gdyż wmawiano im na BARDZO DROGICH szkoleniach, że od razu "ruk-cuk" i jak będą mieli ISO to wszyscy będą od nich kupować. Przedsiębiorcy płacili i płakali - oj, słone jest to wprowadzanie ISO. Szczególnie tam, gdzie obserwowałem, że miało to niezwykle niski wpływ na jakość produktów końcowych, jakość pracy w firmie i przełożenie się to na sprzedaż. Zamiast więc wyłożyć te same pieniądze na doszkolenie handlowców, marketingu - czy doposażenie działu produkcji (lepsza jakość wyrobu) - przehuśtano miliony na szkolenia. O ile bardziej cenna jest WIEDZA jak zdobywać klienta, jakie są nowe trendy na rynku, jak sprzedawać więcej, ale tak, aby klient był zadowolony, a nie ogołocony (ogołocony klient, którzy zorientował się, że został zmanipulowany, nie tylko nie wraca, ale robi Nam wrogą reklamę, czyli zmniejsza nasz potencjalny rynek).

 

 

 

 

 
numer gg: 1010567
 
Logo totalizmu:
 
 

Motto totalizmu: Wiedza to odpowiedzialność
 

Mottem tej najmoralniejszej obecnie filozofii-religii jest:
"Wiedza to odpowiedzialność"
 
 
 
 
 
 

 

 

  (C)opyright by Dominik Myrcik 2000-2009. Wszystkie prawa zastrzeżone.

This Page support: 800x600, 1024x768.  IE 6.0+; Mozilla Firefox 3.0+

Strona sprawdzona przeglądarkami: Internet Explorer 6 oraz Mozilla Firefox 1.06